Prokatedra Parafii Polskokatolickiej
w Kotłowie
Kościół Filialny w Strzyżewie
Obraz Matki Bożej Królowej Kotłowskiej
Jan Broda
„COM WIDZIAŁ I SŁYSZAŁ, SPISAŁEM”
Strzyżew 1936r.
Strzyżew, 2013
Markowi Olejniczakowi…
Przedmowa
Oddajemy w Państwa ręce pracę etnograficzną autorstwa Jana Brody. Jest plonem zainteresowań wiejskiego nauczyciela, który pracując w szkole w Strzyżewie starał się być czynnym uczestnikiem życia społeczności wsi. To, co zobaczył i usłyszał, zebrał i zapisał. Rękopis został odnaleziony w archiwum szkoły w latach 80 – tych i przepisany przez nauczyciela geografii Marka Olejniczaka. Jego marzeniem było udostępnienie szerszej społeczności lokalnej tej pozycji. Stało się to możliwe poprzez projekt „Nad wszystkie inne, ceń strony rodzinne”, realizowany w Szkole Podstawowej im. Fryderyka Chopina w Strzyżewie. Jego głównym założeniem było pogłębianie szacunku i przywiązania do Małej Ojczyzny. W ramach projektu zorganizowaliśmy wystawy: starej książki, starej fotografii, sprzętów gospodarstwa domowego oraz konkurs fotograficzny „Strzyżew dziś” (zdjęcia dotyczące projektu w książce). Punktem kulminacyjnym całego przedsięwzięcia jest wydanie pozycji „Com widział i słyszał, spisałem” Strzyżew 1936r. Stało się to możliwe dzięki przychylności wójta gminy Sieroszewice Pana Czesława Berkowskiego. Podjęte przez nas działania zostały nagrodzone przez Urząd Marszałkowski w Poznaniu. Czujemy ogromną satysfakcję, że w pełni udało nam się zrealizować projekt i spełnić marzenia naszego kolegi.
Beata Dachowska
Anita Setecka
(koordynatorzy projektu)
Jan Broda (ur. 30 stycznia 1911 r. w Drogomyślu, zm. 6 stycznia 2007 r. w Skoczowie) – folklorysta, publicysta i historyk.
Jako uczeń seminarium nauczycielskiego w Cieszynie przeniósł się do nowo . otwartego ewangelickiego seminarium nauczycielskiego w Ostrzeszowie w Wielkopolsce. Po jego ukończeniu przez siedem lat nauczał w kilku okolicznych wioskach. W Szkole Podstawowej w Strzyżewie pracował od 1 września 1936roku do 5 listopada 1938 roku, kiedy to na własną prośbę przeniesiona go na Śląsk Zaolziański. Jan Broda zebrał w Strzyżewie i okolicy wiele ludowych pieśni, zagadek, przysłów, wierzeń, zwyczajów, obrzędów itp., które opisał w tej pracy etnograficznej. W 1938 r. wrócił na Cieszyńskie, gdzie był nauczycielem w Gutach na Zaolziu. W latach II wojny światowej pracował jako robotnik w hucie w Trzyńcu. Pod koniec wojny został wcielony do niemieckiego wojska, skąd zbiegł. Po wojnie wrócił do nauczania. Najdłużej uczył w szkołach w Pruchnej i Górkach Wielkich. Na emeryturze zamieszkał w Skoczowie.
Przez całe życie zbierał stare książki, pamiętniki, dokumenty. Pracował jako bibliotekarz Biblioteki Tschammera. Wiele publikował – ponad 850 prac z bibliografii, etnografii, historii, krajoznawstwa, folkloru, oświaty, m.in. biografię Ks. Jerzy Badura (Jego życie i twórczość) (Cieszyn 1949), Stonava – prameny k dějinám obce (Opawa 1963, współautor: A. Grobelný), opracowanie historyczne Dzieje parafii diecezji cieszyńskiej (Warszawa 1978), oraz wiele artykułów. Zgromadzone ogromne zbiory biblioteczne pod koniec życia przekazywał różnym instytucjom, również kościelnym. W 2001 r. otrzymał doktorat honorowy Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Skoczowie.
Kiedy w 1931 roku przyjechał do południowej Wielkopolski, zabrał ze sobą strój ludowy z okolic Cieszyna. Na zdjęciu Jan Broda przed szkołą w Gliśnicy, skąd wkrótce przeniósł się do Strzyżewa.
Jan Broda z dziećmi przed szkołą w Strzyżewie południowym, rok 1938
„Jak nie ma dwóch ludzi na świecie zupełnie podobnych do siebie, tak tym mniej są nimi całe wsie i osady, w ciągłej a stopniowej przejawiające się odmianie”.
( O. Kolberg, „ Lud” t.II, S.7)
Drugie pokolenie dopiero się przeżywa od chwili, kiedy ten największy w dziejach naszych etnograf w przykotłowskich stronach bawił i ciekawe zebrał plony wśród współucześników ( r. 1857).
Do dziś dużo się zmieniło. Zacieśnił się krąg ludowych zwyczajów, obrzędów i guseł, zmienił się sposób życia i byt człowieka. Zelżała jego praca rąk, uprościły się i giną dawne tańce, pieśni i muzyka. Nie zamilkły jeszcze, ale mrą „na wycugu” z siwowłosymi dziadziami i babusiami. Tym dziwno się wydaje, kiedy przyjdzie się do nich wypytywać o dawne zwyczaje i obrzędy.
– Po co to pisać takie pierdoły – powiedzą z wymówką – aby młodzi się śmioli?…
… ale po chwili zaczynają opowiadać. Wszak w tych opowiadaniach i wspomnieniach przeżywają po drugi raz młodość swoją i swe szczęsne chwile. Czasem pamięć nie dopisze, szczegółów – dla opowiadacza małoznaczących – brak, ale to uzupełni drugi czy trzeci z rzędu.
Jeśli o zwyczaje i obrzędy chodzi, to te są jeszcze dość żywe. Gusła i przesądy też są praktykowane, ale raczej w cichości jako rzecz wstydliwa, co zaprzecza obecnemu realizmowi życiowemu. Jak wieloma zwyczajami i przesądami otoczone jest np. macierzyństwo, świadczy szkic w zbiorze niniejszym. Podobnie każda dziedzina życiowa, każdy odcinek pracy, każda zabawa, nieledwie każdy przedmiot miałby bogatą historię i treść duchową ludu. Zbyt krótki czas był, aby je poznać, zebrać i zachować.
To, co na dalszych stronicach zebrałem dorywczo w ciągu dwu lat swego pobytu w Strzyżewie. Część obrzędów i pieśni weselnych pochodzi jeszcze z czasów gliśnickich. (r. 1935)
Strzyżew, notowany przez Kolberga również jako Stefanów ( „Lud” X, s. 381) za czasów zaboru na początku bieżącego wieku przezwany. 17 km na południowy – wschód od Ostrowa Wlkp i w takiej odległości od Ostrzeszowa na południu. Osada dosyć duża, licząca przeszło 1800 mieszkańców, z czego duży procent stanowią Niemcy – ewangelicy. Oni to, jako przybysze z Saksonii i Turyngii przyczynili się znacznie w zeszłym stuleciu do rozbudowy wsi. W roku 1918 był tylko jeden ewangelik ( Mosch), a w roku 1865 wybudowano już kościół unijny. Ludność katolicka należy do parafii starego kościoła w Kotłowie.
Ta mieszanina religijno – narodowa pozostawiła wskutek wiekowego oddziaływania pewne napływy, przekształcenia i przejęcia nie tylko w gotowych wzorach prowadzenia gospodarstwa domowego czy rolnego, ale nastąpiła dość głęboka asymilacja duchowa, odnosząca się do obrzędów, wierzeń i guseł. Dwie te kultury z sobą się ścierając ( polska i niemiecka) na podłożu rodzimej ziemi i jednolitej pracy, zlały się, przesiąkły, zmieszały. Osmoza ta jest jednak tylko przyobleczem; nie sięga głębi duchowej i przekonań tuziemca. Jeśli chodzi o kulturę duchową wyższą: religia, państwo, naród, to tu istnieje granica pełna. Podobnie i w mowie. W domach ewangelickich mówią wyłącznie po niemiecku, czy to będzie u Bąka, Grabickiego, Pięknego czy też u Koschmidera, Weihraucha, Kleindiensta. Dzieci uczą się tegoż języka od rodziców, na niedzielnych Kindergottesdienstach, na nauce konfirmacyjnej, prywatnej nauce religii i na lekcjach tajnych. 100% wolność językowo – narodowościowa! A jeszcze są wpadki, narzekania „ szkiebrów” (tak pogardliwie Polacy nazywali Niemców).
Gospodarczo jest wieś niezależna. Najzbędniejsze codzienne produkty dostać można na miejscu. Są cztery sklepy, trzy rzeźnictwa, dwie piekarnie, dwie gospody, młyn i warsztat ślusarski. Jest kościół, dwie szkoły, poczta. Rzemieślników dość w miejscu. Brak kolei zastępuje autobus, kursujący trzy razy dziennie z Ostrowa do Ostrzeszowa.
Jak przeżywa ten lud strzyżewski dzień powszedni przy pracy w polu, w domu, w obejściu, w kościele i w uroczystych chwilach? Kilka ponotowanych przejawów i wypowiedzi chcę dać mniej lub więcej dokładnych, jakie zasłyszałem, czy uchwyciłem. Są to tylko drobiazgi, które poprzedzam skrótami z zakresu kultury materialnej.
Sama wieś zbudowana jest po obu stronach drogi powiatowej pasmem blisko 4 km długim. Poza tym obrębem są jeszcze mniejsze czy większe skupienia o swoistych nazwach.
Stary, pierwotny Strzyżew, to dzisiejsza Stara Wieś, którędy droga od Kotłowa w kierunku Kalisza prowadziła. W północnej części osiedla leżą zabudowania dworskie. Dawny dwór był bliżej dzisiejszego kościoła; pozostała z tamtych czasów studnia na podwórzu Pawlickiego, szewca i nieco dołów zarzuconych kamieniami i porosłych głogiem; w dworze tym podobno Chopin był gościem. Na wschód od dworu w kierunku lasu namysłackiego leżą „Hanobry” – kilka pomniejszych gospodarstw na płonnym, piaszczystym wyrębisku leśnym.
W części północnej, koło cmentarza ewangelickiego rozdziela się Strzyżew na dwa ramiona. Biegnące w lewo, w kierunku Bogufałowa, to Małolepsze, zamieszkałe przeważnie przez ewangelików. Prawe, dłuższe ramię, ginące aż prawie w lesie przy Masanowie, to „Wydarta” ( ziemia „wydarta” lasom). Po tej samej stronie, pół km na południe leży przysiółek „Lorki”, „Olendry”. Dawniej ( opowiadają) było tam trzech gospodarzy, z których każdy miał trzy huby (90 mórg) ziemi. Nazwa zgadza się z tłumaczeniem Kolberga: „W Wielkim Księstwie Poznańskim widzieć można wiele gospodarstw, wybudowanych w polach; te osady nazywają hubami albo Olendrami (od Hauland wycięty las na gruncie). („Lud”, XI, s. 32).
( tu mapa Strzyżewa z 1936 r.)
Budownictwo
Według obserwacji powierzchniowej dwie trzecie zabudowań murowanych, reszta drewnianych, krytych przeważnie słomą, częściowo papą dachową. Chlewy, stodoły i szopy w bezpośrednim sąsiedztwie domów mieszkalnych. U ewangelików podkreślić należy dbałość o estetyczny wygląd domu tak wewnątrz jak i na zewnątrz. Ogródki kwiatowe i sady są w wielkim poszanowaniu i opiece.
Ze starszych pamiątek kościelnych zanotować można krzyż drewniany przydrożny na Starej Wsi z czasów powstania styczniowego z napisem. Znacznie starszą od niego jest kapliczka na skraju Masanowa z wyciętą na blaszanym wskaźniku wiatrowym datą: 1834
Sprzęty i statki domowe
Stół drewniany, czworonożny, nogi proste. Ława wzdłuż ścian bez oparcia i z oparciem. Krzesła w izbach, w kuchni taborety – ryczki. Łóżka, zazwyczaj jednoosobowe, z pierzyną i poduszkami, nakryte prześcieradłem czy kapą; w siennikach słoma żytnia.
Szafy na ubrania.
„Szranki” – skrzynie na bieliznę.
Zegar wahadłowy i budziki.
Zwierciadło – „przejrzątko” – na ścianie koło okna.
Naczynia na wodę: drewniane wiadro do nabierania wody ze studni ( dużo „żurawi”) i roznoszenia dla bydła; wiadro blaszane na wodę do picia. Małe wiaderko – to węgorek, duże – sztenderek.
Naczynia na mleko: wiadro, „kana” – bańka.
Naczynia do gotowania: garnek, garniec żelazny, sagan ( rodzaj dużego czajnika)
Naczynia i przyrządy do jedzenia: miska, talerz, „rynka”, filiżanka, szklanka, garnczek, nóż, widelec, łyżka.
Naczynia do robienia i odmierzania masła: „kierzynka” z tłuczką i foremki, misa, warzecha, (maślanka do świń).
Pożywienie
Ogranicza się głównie do produktów rolnych, bo tych dość i o zbyt nieraz trudno. Bliskość sklepu spożywczego sprawia, że nie są obce tutejszemu mieszkańcowi np. ryż, kakao, herbata.
Na podstawie ankiety, przeprowadzonej wśród dzieci szkolnych, można w przybliżeniu ustalić codzienną strawę Strzyżewiaka.
Na śniadanie:
Chleb smarowany ( masło, smalec) z kawą,
Polewka i chleb,
Chleb z wędliną i kawa
Chleb niesmarowany (biały) i kawa gorzka
Drugie śniadanie:
Chleb (smarowany)
Obiad z dwóch dań: I
Zupa grochowa
Zupa ziemniaczna
Zupa grzybowa
Rosół z ryżem
II danie:
Mięso, kapusta z ziemniakami
Mięso kapusta z kluskami
Śledź z ziemniakami
Kapusta z ziemniakami
W niedzielę na deser: dynie, ogórki, jagody
Podwieczorek:
Chleb z masłem i kawa
Chleb z serem i kawa
Chleb z masłem
Kolacja:
Chleb z masłem i kawa
Polewka (mączna lub mleczna) z ziemniakami „pyrkami”
Chleb z masłem i mleko
Pokarmy te zmieniają się jeszcze zależnie od niedziel, pór roku czy świąt kościelnych. Obfitsze są w niedzielę, święta i zimową porą, skąpsze zaś w poście (śledzie) i w letnim okresie, kiedy ludzie zajęci są pracą w polu i poprzestają zazwyczaj na zimnych obiadach, składających się z chleba, masła, sera, mleka czy kiełbasy. I dzieci otrzymują taką strawę. Głównym artykułem spożywczym jest więc chleb z kawą, zazwyczaj niesłodzoną i ziemniaki – „pyrki”.
Miejscami, u biedniejszych zwłaszcza, spożywa się i rośliny dziko rosnące po swoistym przyrządzeniu. I tak: liście lebiody smażą na maśle na sałatę, szczaw gotują, oblewają śmietaną i spożywają z ziemniakami. Żołędzie suszone służą zamiast kawy, do zaparzenia herbaty używa się liści jeżyn, malin i bzu.
Grzyby spożywa się powszechnie w odmianach: prawdziwki, maślaki, rydze, podcieki, sinoki, niemki, surowiotki, członki; dzieci zaś uganiają się za „korcipkami”(tarnina) i głogiem.
Inne z jagód: poziomki, jeżyny, brusznice, borówki, jałowiec oraz niektóre zioła służą jako lekarstwa na żołądek, nerki, płuca itp.
Przetwory mleczne: wieś wysyła mleko w wielkiej ilości do mleczarni w Ostrowie. Reszta zostaje „centryfugami odciągnięta” na śmietanę. Pozostałe na smakołyki: „gramajdę” i „gzikę”. „Gramajda” to ser świeży, rozmieszany ze śmietaną i dawką szczypiorku. „Gzika” to jest starszy, smażony z jajkami i masłem. Spożywa się go jako wystygającą galaretkę z chlebem.
Ogień
Materiałem opałowym jest głównie drzewo. Bliskie sąsiedztwo lasów skłania biedniejszych do kradzieży i nawet handlu kradzionym drzewem. Ponieważ węgiel okazuje się być tańszym, przerzucają się na ten produkt. Na łąkach nad Baryczą jest też nieco niskowartościowego torfu.
Mieszkania oświetla się lampami naftowymi. Niedługo już to chyba potrwa, a będzie oświetlenie elektryczne. Już przeprowadzono sieć elektryfikacyjną przez wieś. I prąd gazowy, nieregularnie światła dostarczający, zagaśnie.
Gospodarka
Głównym zajęciem i źródłem dochodu ludności miejscowej jest rolnictwo, dość umiejętnie prowadzone. Lekkość gleby nie wymaga zbytniego wysiłku rąk i pozwala na używanie powszechnych i przeciętnych narzędzi rolniczych jak: plug, glapa, radło, krema, brona, smyk. Do kopania służą: kopaczka, rydel, dziabka i haczka (do pielenia); do kośby: sierp, kosa, grabie, widły; do zwózki: wóz zwykły, wóz luśniowany – „hela” i kłonicowy.
Lekkość gleby ( miejscami sam piach) wymaga jednak sporej dawki nawozów sztucznych, których gospodarz miejscowy nie skąpi.
Główniejsze prace w roku:
Zima to okres zasłużonego odetchnienia, w którym gospodarz ma chwilę czasu gazety czy sąsiedzkie rozhowory, odwiedziny i zabawy. Ale po gromnicach trza się już sposobić do pracy, sprzęt umacniać i system poczynań całorocznych przemyśleć. Nadchodzą wnet wiosenne prace, gdzie dni nie mają określonego początku ani końca. Orka zeszłorocznych podorywek, bronowanie i sianie wiosennych zbóż, sadzenie. Po chwilowym wytchnieniu – sianokosy. O wczesnym brzasku wychodzą „kośnicy” na kąpiące się jak w mleku łąki nad Baryczą. Koniczynę sieją rzadko, ale potraw (łączne siano) zbierają obfity. Nieraz trzy razy w roku suszą go i stawiają w „kupki”. Gorzej , gdy w okresie świętojańskim czy prędzej deszcze luną. Woda sprząta wtedy ludzki trud albo zostawia kupki….gnoja. Po sianach, od połowy czerwca, żniwa. Głównym zbożem jest żyto, mniej owsa i jęczmienia, a pszenica dla „okrasy”, bo na piasku się nie urodzi. „Ubieraczki” wiążą pokosy za kośnikami w „kraczki”(snopy) i stawiają z dziesięciu – jedną „babę” bez nakrycia z wierzchu. Młócą maszynowo, a groch, fasolę czy proso cepami. Czyszczą „młynikami” lub przy pomocy wiatru. Słomę wymłóconą układa się w stodole na piętrze, często i w stogi. Ziarno przesuszone zwożą do młyna na przemiał ( mąka i ospa).
Po ziemniakach – „pyrkach” i kapuście następuje zbiór roślin pastewnych: buraków, brukwi… Równocześnie odbywa się sprzęt owoców: jabłka (złote i szare renety), gruszek i śliwek („gluby”), brzoskwiń ( „aprykozy”). Część z nich sprzedaje się, część marynuje. Dużo jest też czereśni, wiśni, agrestu, porzeczek, winogron. Drzewa owocowe otaczają wielką opieką; na zimę obwiązują słomą i bielą, wiosną zraszają cieczą bordoską czy roztworem wapna. Zachował się i przesąd: aby uzyskać płodność drzew, należy je, kiedy ludzie wracają z rezurekcji , obwiązać szybko słomą. Na nic jednak zda się wybieg wtedy, jeśli pracy nie ukończy się przed przejściem ostatniego.
Z gospodarstwem ściśle związana jest hodowla zwierząt domowych. Najczęściej spotykane ich nazwy:
Koni: Gniady, Siwy, Kasztan, Liza, Kary, Braun
Krów: Czerwona, Bestra ( czarno – biała), Krasula, Bura, Łysa, Czarna, Sieka
( czerwono – biała)
Psów: Szarek , Psotka, Mopi, Muszka, Lord, Wisła, Hektor, Perełka, Mina, Luks.
Nawoływania: Odpędzania:
Konie: cesia, cesia, ceś! he – cia!
Cielęta: bedzia, bedzia! chej!
Owce: Basia! proc!
Koza: cyga! ciuj!
Świnie: Buś, nyś! hujzia!
Koty: cici! psik!
Psy: póć tu! do budy!
Gęsi: bula! … a la!
Kaczki: tyś!… a sio!
Kury: cip, cip! szó!
Gołębie: fiu!…(gwizdanie)
Indyki : gul, gul…
KULTURA DUCHOWA
DEMONOLOGIA
ŚWIAT DUCHÓW
Ten świat jest bardzo rozległy, ale ma moc zaułków i ślepo kończących się uliczek, które trudno poznać nawet powierzchownie, jeśli się ich nie przeżyje głębiej, nie zobaczy czy usłyszy kilka razy, aby choć w części stały się częścią uczuciowo – duchową przeżywającego. W dziedzinie tej lud sam się zasklepia, nieraz błądzi po omacku i nieraz wtajemnicza obcych wierząc, że ściągnie na swą głowę złe następstwa zawistnych duchów, z których diabły wiodą prym. Im podległa jest rzesza czarownic, mar, topielców, świeczników, podciepów. Wszyscy oni szkodzą człowiekowi dobrymu ( z wyjątkiem diabłów) i należy się ich wystrzegać, a jeśli się już wpadnie w ich sidła, lud pomaga sobie podstępem, gdy inne zawodzą środki. Cierpią od nich przeważnie ludzie bogatsi, skąpcy, złodzieje. Na dobrych przychodzą jako wysłannicy złych sąsiadów.
Diabeł jest czołową postacią. Pokazuje się każdemu np. w trąbie powietrznej, która pył na drodze w stojącym słupie obraca i można go wtedy zabić, jeśli się rzuci poświęconym nożem. W czasie urodzin krąży koło domu i śmieje się przejmująco ludzkim głosem. Kiedy nie ma matki zabierają prawe dzieci. Przybiera on różne postaci, zwierzęce, ludzkie, nadludzkie; aby zyskać sobie ludzką łaskę, wyświadczają mu różne przysługi. Ludzie nie zawsze jednak idą na lep jego łask.
W niedzielę w nocy szedł chłopak ( młodzieniec) pijany szosą. Na kamieniu przy rowie siedział ptok, podobny do gołębia. Chłopak lubiał gołębie i zabrał go ze sobą do domu i dał mu żryć. Ptok odezwał się: a to ci stokroć wynagrodzę! Rano wstał chłopak i popatrzył na dach domu, stodoły, stajni – wszędzie srebrne pieniądze. Gołębia nie było. Gwizdnął kilka razy. Za każdym gwizdnięciem ptok z pieniądzem srebrnym leciał na dach. Co robi! – myśli chłopak. Zrozumiał go gołąb i mówi: Czy to dla siebie chcesz? Bo dzielić z nikim ci się nie wolno! Chłopak poszedł do mądrych ludzi na naradę, bo bał się diabelskich sztuczek. Nauczyli go jak ma postąpić. W nocy ptok pyta chłopaka: Czemu pieniędzy nie zabierasz? Chłopak odpowiada: Bóg w niebie króluje i nade mną się zmiłuje. A ty idź, skądżeś przyszedł i pozbieraj wszystek piasek nad wodą i policz wszystkie drzewa nad drzewami! Wtedy gołąb znikł i pieniądze z dachu.
( Jan Wysocki)
Bez Strzyżew jechał chłop, a konie mioł bardzo liche, zbite. A on społ na wozie. Obudził się naroz i widzi jak konie idą szybko. Oglądnął się. Za wozem idzie chłop wysoki jak topola, nóg ni mo a kopyta, a na zadku koński ogon. Zdrętwioł chłop i nie wiedział jak do domu dojechał.
( Wawrzyniak)
Na Wydarcie mieszkoł biedny Niemiec, Heim, a że diabła se schował na wierzbie, tak mu się dobrze wiodło, że wnet kupił 60 mórg ziemi.
( Wawrzyniak)
Czarownica. Przychodzi z wieczora i czatuje u progu, w czasie udoju wieczornego włazi do obory w postaci ropuchy. Tam wydoi krowy, wyssie krew. Krowa w czasie najścia poci się, stęka, przydreptuje nogami, a od nazajutrz traci mleko i chudnie. Czarownicę trudno złapać na gorącym uczynku. O jej odwiedzinach w oborze świadczą następstwa. Kiedy wymię krowy zachoruje, nacierają środkiem „portek” (spodni) , gdzie przyporek, w górę. Jeśli krowa choruje odczyniają przyrok: wiechciem słomy pocierają trzy razy od ogona do głowy grzbietem i pociągają trzy razy mocno za ogon. Jeśli masła zrobić nie można, przelewają śmietanę nad żarzącym węglem. Jeśli nie pomaga z kierzynką śmietany wychodzi gospodyni o północy na rozstajne drogi i tam masło robi. Na nic zda się praca, gdy kogoś spotka lub oglądnie się. Każdy ubytek mleka czy masła, każdą chorobę u bydła, lud rad przypisuje czarownicy i uparcie na nią poluje. Każdą napotkaną ropuchę przygważdżają widłami albo przybijają gwoździem do futryn drzwi aż zdechnie albo smażą żywcem na patelni. Ponieważ wchodzenie do obory jest dość niebezpieczne – myślą – tedy w noc św. Jerzego, we Wielki Piątek, w Boże Ciało, św. Jana albo na nowiu każdego letniego miesiąca chodzą nagie czarownice po łąkach i miedzach, ciągnąc za sobą powróz czy sznur pleciony po rośnej trawie i odmawiają formułkę: Zbierom pożytek, ale nie wszystek. Zbierają też gnój na pastwie i palą go w samo południe albo we Wielki Piątek zrywają poszycie strzechy nad chlewem o północy. Aby obrzydzić czarownicy dojenie krów, wyparzają i wykadzają „stołki” na mleko łajnem ludzkim. Pilnie również przestrzega się, aby przed wschodem i po zachodzie słońca, nie sprzedawać mleka.
Czarownicę można poznać, że nigdy nikomu w oczy nie spojrzy, a kiedy krowa się cieli, przychodzi pożyczyć czegoś.
Chłop chodził „na pańskie” do roboty. Krowy mieli w domu, ale mleka jakoś ubywało. Pokazała się na placu (podwórzu) ropucha i ciągła (szła) do obory. Kobiety spostrzegły to, pozamykały wrota i czekały za chłopem. Jak wrócił, ropucha chlusnęła (skoczyła) wysoko nad płot i chciała uciec. Chłop przebił ją widłami i tak zostawił. Na drugi dzień pokazało się, że sąsiadka miała brzuch przebity. Posłała do nas po nici i wyleczyła się, bośmy jej pożyczyli.
(Jan Wysocki)
Sąsiedzi w Dębnicy popili się i pokłócili się. – Ty psiakrew Stachu! – mówi jeden – czy twoja baba nie jest czarownicą?! Nie widział jo jakech szoł rano z wodą (na stronę), a ona wyniosła z obory pełną donicę tego, co krowy nasr….. i najsc….., a potem warzechą mieszała i robiła masło…. Czy jo to nie widział…
(Jan Wysocki)
Dwie sąsiadki robiły masło już drugi dzień. Przyszedł ubogi (żebrak) po prośbie. Baba żali się, że masła zrobić nie może. Ubogi obiecuje zrobić, jeśli pół funta dostanie. ( Na taką prośbę tamta baba wypędziła go). Baba zgodziła się i wyszła. Przez dziurkę od kluczową widzi jak ten spuszcza portki, ale czeka. Po chwili wraca i z kierzynki wyjmuje masła sporo, gdy tamta miała gó…
( służąca z Chynowy)
Mora. Jak czarownice na bydło, tak mory na ludzi przychodzą w północne godziny, kiedy pogrążeni są we śnie. Budzą się, czują ciężar na ciele i mrowienie, a głosu z siebie wydobyć nie mogą. Mora wchodzi i wychodzi kominem, dziurką kluczową, czy przez pękniętą szybę w postaci słomki lub nitki. Kiedy indziej przybiera postać białej myszy. Jest to kobieta, w której wtajemniczony pozna morę po tym, że nie ma obrostu pod pachami ani na łonie, na koszuli zaś ma trzy krzyżyki.
Jeśli matka wzywa dziecko słowami: Ty moro! To przekleństwo to towarzyszy dziecku na dalsze życie. Jak unieszkodliwić morę? Położyć pod poduszkę nóż, a do okna lalkę. W rogu łóżka postawić buty, końcami pod łóżko zwrócone i myśleć o morze. Jak przyjdzie powiedzieć: Mora, przyjdź wczora, a dom ci chleba z masłem.
Jednego chłopa stale dusiła mora. Jednego dnia położył się w łóżku na opak, głową w nogach. Mora przyszła go dusić i włożyła język zamiast w usta do zadku. Chłop przeczuwając zemstę, dał na drugą noc chochoł ze słomy. Mora przyszła z nożem, cięła w słomę i więcej nie przyszła.
(S.Wysocki)
Powszechnie znana jest opowieść o dziewczynie tańczącej w gospodzie z chłopakami, ale kiedy godzina jej nadchodzi, opuszcza salę albo zasypia byle gdzie, aby duch w postaci białej myszy mógł się wyzwolić i iść dusić. Są trzy gatunki mor. Jedne duszą ludzi, , inne ciernie, inne jeszcze wodę. Świadczy o tym poniższa opowieść:
Były trzy siostry. Jedna w nocy dusiła ciernie, druga wodę, trzecia ludzi. Skoro po pracy tej wróciły, żaliły się między sobą na zmęczenie i na ojca, że im dłużej spać nie pozwoli. Posłyszał te rozmowy ojciec. Pojechał nazajutrz do boru i kazał borowemu ściąć sosnę upatrzoną, sam zaś ściął krzak na granicznej miedzy. Skoro do domu wrócił, jedna z córek była już martwa, a druga konała w miarę jak borowy w lesie sosnę ścinał.
(J.Wysocki)
Świeczniki. Grzeszne dusze zmarłych tułają się po śmierci granicami tych pól, które za życia źle wymierzyli. Ludzie nazywają ich świecznikami. Są one nieszkodliwe, wystraszą tylko, a nawet pomagają, chodzą nocami a adwencie.
Jechoł chłop bez las i światło mu się ukazało na końcu dyszla i świeciło aż blisko do domu. Przed domem gospodarz mówi: Dziękuję ci, żeś mi świeciło aż do domu! A światło na to: Dziękuję ci, żeś wybawił moją duszę!
(J.Wysocki)
Szedł bez las chłop od Chynowy i ukazoł mu się świecznik. Ćpił się gębą na ziemię jakby społ i posłuchoł. Światełko hycało koło niego i mówiło: Jasiu śpisz? Jasiu nie śpij! Po chwili odeszło i chłop szed dalej.
(J.Wysocki)
Topielce zamieszkują wody. Mają one ludzką postać, długie blisko do ziemi ręce, wybałuszone oczy. W nocy wciągają do wody, wołając: sam, sam ( w znaczeniu tu). Pomagają im widne księżycowe noce.
Jednego chłopa miesiąc wyciągnął z łóżka i zaprowadził na trzęsawiska. Chłop miał na piersi szkaplerz. Topielec mówi: Zećpnij te łatkę! Kiedy chłop nie usłuchnął, poczuł od razu, że tonie w bagnie. Zaczął krzyczeć. Usłyszeli ludzie, przybiegli ze święconą wodą i wyratowali biedaka.
(F.Marczyk)
Są jeszcze i ludzie co sprowadzają burze i grad. Lud nie ma na nich osobnej nazwy.
W Bierzowie (koło Ostrzeszowa) przechodził wędrowny z żółtą brodą o dwu kijach i chciał od gospodarza chleba z masłem, posypanego popiołem. Gospodarz zdziwił się, ale życzenie spełnił. Wtedy mówi wędrowny: Wom się tu nic złego nie stanie, ale koło was przejdzie tej nocy wielko burza. I znikł. W nocy przeszła tako ulewa z piorunami, że dwadzieścia ogni było po sąsiedzku.
(Wawrzyniak)
Podciepy. I małe dzieci, zwłaszcza nieochrzczone nie są wolne od złych duchów, które przychodzą w czasie nieobecności matki do kołyski, zabierają dziecko prawe, a podrzucają podciepa. Podciepowi takiemu głowa tylko rośnie na niekorzyść ciała reszty, nie mówi, nie chodzi, nie je w czasie obecności domowników, jest wiecznie „uburzony” ( ośliniony).
Miała baba podciepa, który nic nie chciał jeść, ale skoro wyszła z izby wszystko powyżyroł i jeszcze „narobił” choćby w miskę. Oprzykrzyło się babie, zbiła podciepa, aż znaki mu zostały i pado: Czekej zaniese cie do Mikorzyna (znane miejsce odpustowe w Poznańskim). Skoro był odpust, niesie go w płachcie. Pod Mikorzynem jakiś przechodzień pyta po niemiecku: Wo gest du hin? Podciep odpowiada: Nach Mikorzyn! Baba się rozeźliła i huśt podciepa do stawu.
(Wawrzyniak)
Ważną rolę odgrywają też „przyroki” zadane bezpośrednio przez czarownice czy ludzi o złych oczach, „oprzyrocliwych”. Czarownica złośliwie nie tylko bydłu ale i ludziom. Jeśli ściśnie kogoś znienacka za palec ( ich sposób witania), pozostawia „ustrzał”. W krótkim czasie palec gnije, kości wyłażą i próchnieją. Starczy, że brzydkim okiem spojrzy aby urzec i człowiekowi żle się robi i trzeba „przyrok” spatrzyć. Bierze się trzy rozżarzone węgle i trzy kawałki chleba i wrzuca do szklanki z czystą wodą, uważając co prędzej utonie. Jeśli węgiel, to przyrok zadał mężczyzna, jeśli chleb, to kobieta. Wody dają napić się choremu, resztę wylewają w trzy kąty izby, za progi albo w ogień. Kiedy to nie pomaga, biorą z odzienia tego, co zadał przyrok, palą i okadzają chorego i choroba, jeśli przez człowieka zadana, musi minąć.
‘
ZABAWY DZIECINNE
Zanotowane u dzieci klasy I
Stosownie do swej psychiki dziecko samo wynajduje i tworzy sobie zabawy. Są to przeważnie zabawy bieżne „w lajdy”. Zabawa ta, podobnie jak taniec śląski składa się z dwóch części: mówionej i bieżnej. Na kogo ostatni los padnie, zaczyna. Dzieci może być dowolna ilość, od trzech począwszy, ale też nie za dużo.
Myszka: gagała myszka gagała,
Temu nie dała, temu nie dała,
Temu łebek urwała.
Szła na góreczkę po trzewiczki
Tu się skukała.
Jedno z dzieci stoi w środku i wymawia ten wierszyk, wskazując na poszczególne dzieci, jak są w kole ustawione. Wyrazy wierszyka dzieli dowolnie. Na kogo wypadnie wyraz „tu” usuwa się z koła, a kierujące dziecko znowu od początku wskazuje, wymawiając wierszyk. Zostaje w końcu dwoje dzieci. Na kogo padnie wyraz „tu” zaczyna gonić, aby dać „lajdę” sąsiadowi uciekającemu. Nie zapominają też o „myncie” dla zmęczonych.
Ein, zwei, drei, leciał gołąb przez raj,
Raj był zamknięty,
Klucz był wyjęty,
Godej, godej, ile masz ty (dziecko mówi ile ma lat i wychodzi aż zostaje dwoje dzieci i tam rozstrzyga się, kto będzie gonił. Aby dziecko długo w „myncie” nie stało, biegnący zatrzymuje się przy nim i mówi do zmęczonego: Kto nie wyjdzie z mynty, bydzie mioł łeb uciynty.)
Ele, mele, cukru wiele,
Cztery funty, arkusz piąty,
A ty panie kapitanie
Wyłóż konie na organie (?),
Złote myto pod kopyto
Bęc!
Oprócz zabaw bieżnych, są inne, rozwijające zmysły i pamięć dziecka. Jak w poprzednich, tak i tu jest kierujący zabawą.
Siedzi anioł w niebie
Pisze list do ciebie,
Jakim atramentem? (dziecko odpowiada, po czym kierujący szuka na jego ubraniu danego koloru; jeśli nie znajdzie, wyklucza się z dalszej gry dane dziecko)
Leży groch na talerzu,
Jaki kolor on ma? ( tu odpowiedzieć trzeba taki kolor, którego się nie ma)
1,2,3,4,5,6,7,
na ulicy numer 1
przyniósł bocian dzieci
jak mu dasz na imię?
( po pewnym czasie dzieciom braknie imion i wyklucza się ich zwolna z gry).
PRZEZWISKA
Józek, zrób mi wózek,
dóm ci mąki na prażonki.
Józka, kluska na oleju,
Matka mówi: ty złodzieju!
Józka, kluska, bębenek ( „świński drek”)
Pognoł owce na rynek
Owce mu się pogziły,
Józke, kluske zabiły.
Józka kluska ni mioł nic
Tylko parę rękawic,
Rękawice nie jego,
Wszystkie panny na niego.
Józek, zrobił wózek,
pojechoł do Krakowa,
osra… go czarno krowa.
Staś, poszeł kury kraś.
Złapali go, obdarli go,
Pod kominek wlaz.
Stach, wloz na dach,
zrzucoł mech, żebyś zdech!
Stachu kury na dachu
łopata w sieni,
gó……. W kieszeni.
Antoni, myszy goni,
Po kanapie szczury łapie.
Antoni, myszy goni,
myszy kwiczą, a on leje rękawicą.
Antek – pantek kluski gniot,
Wyleciał mu z du… knot.
Antek kluska gdzieś ty był
za granicą wódkę pił
przepił konia, przepił wóz,
na kamieniu du….. wióz
Antek pyra nie chciał syra,
tylko zupy z koziej du…… .
Antek raja Mo dwa jaja.
Antek pantek kozy gno
Wymion du……, okiem sro.
Aleksander wloz na sztander,
Wyloł wode, zrobił szkode.
Aleksander szeł na Wander,
Kupił buty za trzy knuty
I piórniczek za feniczek.
Franek, stłuk zbanek,
Pozbieroł skorupy
I włożył do du……
Franek zbanek wloz w pokrzywy
Już nieżywy, wloz w mech i zdech.
Jónek uwiesił u du….. zwónek,
Jak zazwónił,
Wszystkie panny wygónił,
Aby jedną zostawił,
Żeby się z nią bawił.
Oto, w portki naklekotoł,
A z portków się leje,
A Oto się śmieje.
Edziu, jechał na śledziu,
Śledź pękł, Edziu się zlęk.
Bieda – Elżbieta poszła do Żyda
Porwała nici, dostała po gołej rzy…..
Helcia, Heluchna
Poszła na łąke
Narwała kwiatuchna.
Stefka, rąbała drewka,
drewko skoczyło, Stefke ubiło.
Kasia pasła świnie na dolinie
I prosiątka dwa,
Drapała się po dupinie,
Bo ją gryzła pchła.
Poszeł Marek na jarmarek,
Kupił sobie oś,
Porwał mu ją ktoś.
Władek doł kurze podkładek.
Elżbieta poszła do cudzego żyta.
Stefanisko, czarne psisko,
Wygnali go na owsisko,
Jak go tłuką, tak go tłuką
Przezwali go czorną suką.
Pieprzka ( nazwisko miejscowe)
Zabił wieprzka,
Przyszła Kapała,
Wszystko mu zabrała.
Frączek ( nazwisko miejscowe)
Porwoł mamie pączek,
Mama go goniła,
Pączkiem go zabiła.
Stachu, kury w grochu!
Elżbieta, wypędź je ta!
PIEŚNI
Pod tym względem jest to jeden z najbogatszych regionów i jedna z największych kopalni ludzkiej pomysłowości.
Pieśni te, wraz ze zbiorem z Gliśnicy i uzupełnieniami z Chynowy czy Latowic w liczbie 170, przeważnie z nutami, zajmują osobną teczkę, przeznaczone do dyspozycji dyr. Ł.Kamińskiego w Poznaniu.
U młynareczki we młynie
Popsowały się kamienie
Jaś te kamienie naprowioł
Przy tym Kasinke całował.
A każdy całus taki jest
Jakby cie w gębe liznął pies.
Na górze przy dziurze leżą tam jabłka,
Marynia dej buzi, kazali matka.
Kazali matka, kazali ojciec,
Marynia dej buzi, jo ładny chłopiec.
Pocałuj chłopaku psa w du…..
A jo tobie za te sztuke
Gorzoły kupie.
Jo tak słuchom kto tak młóci
A to chłopok gó….. młóci,
A jo patrze czy cepami,
A on obiema łapami.
Żoden mi się nie podobo
jak ten, co ze mną tańcuje,
rączki ściśnie, mnie przyciśnie,
ładnie pocałuje.
Mamusia mi przykozała,
Żebym chłopców nie kochała,
A jo chłopca cap za szyje
Będę kochać póki żyje.
Śniło mi się nieforemnie,
Że gadają chłopcy o mnie,
Trza im w pyski gnoju natkać,
Będą nimi bardziej trzaskać.
Hejże jeno Strzyżewioku,
Powieś portki na chojaku,
A koszule na jabłonce,
Zalycej się Strzyżewionce.
Tyś mi niemiły, niemiły,
Z jednej strony opleśniały
Z drugiej ogniły.
Nie całuj mnie nogle
Bo to jest niedobrze,
Pocałuj mnie z wolna,
A będę spokojna.
Choćbyś ty się pudrowała
Z rana do wieczora,
Już nie będziesz taka ładna,
Jakżeś była wczoraj.
W ziolónym gaiku
Kanareczek nuci,
Już ci się Marysiu
Panieństwo nie wróci.
Nie wróci, nie wróci
I wrócić nie może
Dwa serca złączone
Klucz wrzucony w morze.
Czyje te koniki,
Co po boru lecą,
To mego kochanka,
Co go inne nie chcą.
Panny by go chciały,
Żeby miał talary.
Myszy kieszeń zjadły,
Talary wypadły.
Pytała się matka córy,
Żeli ją prowadził który.
Prowadzała mnie staro kiecka
Od przypiecka do zapiecka.
Chłopacy, chłopacy,
Nie mogę spać w nocy,
Zmiłujcie się nade mną,
Chodźcie jeden ze mną.
Siwy konik siwy,
Czerwone kopyta,
Letą za mną chłopcy
Jak świnie do żyta.
Zdradziłżeś mnie, zdradził,
Kogo żeś się radził?
Ino Boga w niebie,
Potem dziewcze ciebie.
Siadła mucha na konopiu
I otrząsła kwiat,
Tyś Marysiu zawiązała
Jasinkowi świat.
Jam ci go nie zawiązałą,
Jeno ksiądz zawiązał
Kiedym ci się spodobała
Toś mnie wziąć musiał.
Ach Boże, mój Boże
Jużem pocieszono,
Gdziem ja z chłopcem stała,
Tam trawka ziolono.
Wesoła nowina,
Gdzie ja się rodziła,
Jeszcze świat weselszy,
Gdzie mój najmilejszy.
Świeci miesiąc po miesiącu
Są dziewczyny po tysiącu,
A chłopaki po trojoku,
Wydom jo się tego roku.
Chociaż jo ladaco,
Lada czego nie chcę,
Bo ja to ladaco,
Nogami podepce.
Ty chłopoku ruszoj sobą,
Bo tańcować ciężko z tobą,
Wolałabym kluski z mlykiem,
Niż tańcować z takim bykiem.
Jak jo służyła w Berlinie,
Trafiło mi się żyniynie,
A jo się żynić nie byde,
Niech jo się panną nabyte.
Stoi dąb nad wodą,
Gałązki się chwieją,
Do ciebie Kasinko
Oczka mi się śmieją.
Jasinku kochany
Na kogoś podany?
Zosinko na ciebie
Wpuść że mnie do siebie.
Dziewucho z tysiąca
Nie wychodź za Niemca,
Bo Niemiec szwargoce,
Som nie wie czego chce.
Jo Kozaka nie lubiłam,
Ani moja dusza,
Wsadziłam go pod pierzynę,
Uciek mi psiadusza.
Jo Kozaka nie lubiłam
Ani moja wiara,
Wszadziłam go pod pierzynę,
Uciek mi psiapara.
Ksiądz mnie gonił,
Po pokoju w trepkach,
Dogonił mnie,
Przed piecem na drewkach.
Nie uciekej moja Maniu
To cie wyspowiadam,
Dasz mi zato dwa całusy,
Pokuty nie zadam.
Co to za pan Felek
Co chodził bez szelek
15 butelek w kieszeni ma.
Idzie on z wesela, pijany jak bela
Prowadzi go Hela
Do łóżka spać
Za stodołą żaby rechcą,
A we dnie mnie chłopcy nie chcą,
A na wieczór orendują,
Niech mnie w ty….. pocałują.
Na strzyżewskim polu
Wyros kierz kąkolu,
Nie zalecej mi się,
Ty mały smarkolu.
Żeby ta Kasia raz przy niedzieli
te czorne nogi umyła,
to by ji ludzie też powiedzieli,
że ona dobrze zrobiła.
Oj dana!
Oj dana, oj dana,
Nie chcą konie siana,
Wolałyby sieczki,
Jak chłopak dzieweczki.
Jakżem się zalecoł
Hance Margolance,
Smażyła mi jaja
Na samej śmietance.
Jakżem się ożenił,
To mi ich nie dała,
Zupki z dłubinkami
To mi napaprała.
Jechali, jechali panowie gościńcem,
Znaleźli, znaleźli pudełeczko z wińcem,
A przy tym pudełeczku czerwone różyczki,
Zaprzęgejże Jasiu te kare koniczki.
Koło dworu ścieżka,
Chowej mamo pieska.
Mosz Halinke ładną,
To ci ją ukradną.
Mamo, był tu Adam,
Jo na niego nie powiadam,
Tylko na Józka,
Co się kręcił koło łóżka.
Z liści chałupkę miała,
Słomą ją zapierała.
Wyr, wyr, cha, cha, dili, Dili, da, da
Słomą ją zapierała.
A ludzie głupi byli,
Co się tam nie dobili,
Wyr, wyr……
Co się tam nie dobili.
Jaskółeczka świergoli,
Wstajże Jasiu do roli.
Jaskółeczka rychły ptak,
Wstaje rano rychło wczas.
Za stodołą na dębie,
Gruchały tam gołebie,
Aby jeden nie gruchoł,
Co panienke oszukał.
Obiecał mi Franuś czerwony kapelusz,
A ja mu też za to chusteczkę na lato.
Nie chcę ja Franusia, ani kapelusza,
Chustki nie dostanie, niech nie czeka na mnie.
Siwy konik siwy, siodełeczko niesie,
Zabili chłopaka w tym strzyżewskim lesie.
Zabili, zabili dobrze mu zrobili,
Niech się nie zaleco, kiej się nie ożeni.
A jo leżoł pod korytem,
Nazwała mnie łysym bykiem,
A jo ji też na te słowa:
Jak jo żem byk, Toś ty krowa.
Od trzewiczka pękła skórka,
Tańcować ni mogę,
Patrzcie chłopcy jako dziurka,
Jak podniesę nogę.
Gdy żem jechał bez Wysocko,
Wyniosła mi baba dziecko,
A jo babę kijem łoję,
Bo to dziecko jest nie moje.
Napił się dziaduś słodkiego winka,
Gonił babusie koło kominka.
Ona się śmieje i ręce kleszcze
Mówi do dziadka: gońmy się jeszcze!
Na kapuście drobne liście,
Nie daj buzi organiście,
Organista zapisuje
Ile razy pocałuje.
U naszego wuja diabła uwiązali,
Diabeł im się urwał, bo mu żryć nie dali.
Dowiedziałem ja się
Gdzie dziewki siodają,
Na górze przy dziurze,
Gdzie kury pro…….
Tańcował Kuba w sieni,
Panny mu czapke wzieni,
Kuba się zafrasował,
Że czapke przetańcował.
Powiedzieli nasi, że jo był u Kasi,
A jo był u Józi, bo mi dała buzi.
Gadali se chłopcy, jo ich posłyszała
Z kozą bych się żenił, by pieniądze miała.
Mówiła mi mama: oj ty mały smyku,
Jak nie będziesz grzeczny, zamknę cię w kurniku.
Niech mnie mama zamknie, jest to dla mnie bajka,
Ino ci przyrzekam, że nie zniosę jajka.
Z kamienia na kamień przeskakuje sarna,
Chłopcy mnie kochają, bo jo ładno panna.
Z kamienia na kamień przeskakuje sroczka,
Powiadają ludzie, że mom szare oczka.
Z kamienia na kamień przeskakuje jeleń,
Chłopcy mnie kochają, a jo o tym nie wiem.
Upiłem się ciepłym piwkiem,
Ukłodźem się pod kominkiem.
Nie mogę ci wypowiedzieć
Jak mi dobrze było leżeć.
Gorzałeczka dobry trunek,
Pijają ją na frasunek,
Pijają ją starzy, młodzi,
Gorzałeczka nie zaszkodzi.
Gorzałeczka chytry olej,
Wygnała mi ojca z roli.
Syneczkowi też tak będzie,
Gdy gorzałeczkę pijał będzie.
Co mi to znaczy kieliszek jeden?
Jak ja wypiję dwadzieścia siedem,
Dwadzieścia siedem, ósmy poprawię,
Wtedy się z tobą dziewczyno
Ładnie zabawię.
Ciąg, ciąg za włosie,
Ciąg, ciąg nie bój się,
Staro baba temu rada,
Ciąg, ciąg za dziada.
Obiecała ser dać, byleby posmyrdać,
Obiecała duży,
Byle jak najdłużej.
(weselne)
Poszły baby prosto na wał
I znalazły flaków kawał,
I te flaki rozciągnęły,
Młodą panią zaczepiły.
Poszły baby świńskim torem
I znalazły śmieci z worem,
Śmieci z wora wytrząsnęły,
Młodą panią zaczepiły.
A wy szwachny, a wy mory,
Wzięłyście ją do komory;
Wyście ją tam na to wzięły,
Abyście tam żarły, piły.
Ty dziewulo, ty bądź w strachu,
Jak będzie bocian na dachu.
U bociana nogi słabe
A ty chłopie jedź po babe (położną)
Dziękujemy wom ludziska
Za wasze słuchanie,
Pocałujcie psa w dupiska,
Aż mu ogon stanie.
ZAGADKI
Leży koń w bruździe „ocheznany” w uździe. (dynia)
Mniejszy jak pies, większy jak koń. (siodło na koniu)
Niższe od świni, wyższe od konia.
Krew dusi, krew niesie, a krwi w sobie nie ma. ( siodło na koniu)
Wisi na ścianie w czarnym kaftanie,
Przyszedł duch, wetknął kiszke w brzuch. ( kłódka)
W drzewie, nieżywe, a „rucha się”. ( ciasto w dzieży)
Jedzie, jedzie chłop do boru,
A dyszel ma w tyle. (pies)
Jedzie nie wozem, kręci nie dyszlem,
Złapiesz – nie zwierzę, skubniesz nie pierze,
A dobre jest do jedzenia. (ryba)
Pełna beczka piwa, a dziury w niej nie ma. (jajko)
Miękki jak kwap, naciśniesz: kap, kap. (ogórek kiszony)
Dwa rzędy białych jałóweczek,
A w środku czerwony byczek. ( zęby i język)
Chodzą po polu dziurawe płachty. (brony)
Jeden orzeł zniósł 365 jaj,
Wylęgło się dwanaście orląt. ( rok, miesiące)
Jechoł Marek na jarmarek,
Kupił konia bez ogona,
Przyjechał do dom
Przyprawił mu ogon. ( igła, nici)
Szły dwie krowy przez gęsty las;
Siwa przeszła, biała nie. (ser, serwatka)
Pozszywane, połatane,
Nigdzie igłą nietykane. ( krowa łaciata)
Idzie do lasu, patrzy do domu. (siekiera na ramieniu)
Bez czego się chleb nie upiecze? (bez skórki)
Kiedy zając ma post? (gdy w prosie siedzi)
Leżą na ulicy, nikt ich nie policzy,
Leżą gromadą, wozy po nich jadą. (kamienie)
Rośnie bez korzeni, kwitnie bez kwiatu,
A służy całemu światu. (sól)
Stoi panna na słupie,
A kamień ma w du….. . ( kura z jajem)
W czerwonej jupce,
A kamyszek w dupce. (czereśnia)
Między żerdziami nad kołkiem kołek,
Kto szedł, to wyszedł aż na wierzchołek. (drabina)
Niciana dusza, ognista głowa,
A ciało iście wół albo krowa. (świeca)
Kiedy się babie między nogami burzy? (jak doi)
Kiedy chłop kulkami trzęsie? ( jak groch sieje)
Kiedy chłop znosi jaja? (kiedy idzie po schodach w dół)
Nie je, nie pije, a bioło sro? (żarna)
Co tak na mnie jrzysz?
Lepi mi urwij rzyć!
Sobie wygodzisz, a mnie ulżysz. ( owoce na drzewie)
Słup, w nim trup,
Mogę przysiąc, że w nim tysiąc. (mak)
Miesiąc wiedział, nie powiedział,
Słońce wstało, pozbierało. (rosa)
Co mo młoducha pod koszulą? (obrąb)
Czym ksiądz wanio w kościele? (nosem)
Co młodu cha dostanie
Od chłopa po ślubie? ( nazwisko)
W rzy – grzmi, w pituli się błysko? (robienie masła)
Brzuch na brzuch, kolana do góry,
Kąsek mięsa do dziury. (karmienie dziecka)
Przyłóż kudły na kudły,
Żeby kulki nie ochłudły. (oczy)
Jak się kudły ruszą,
To i jajka muszą. ( oczy)
Sierść do sierści, brzuch do brzucha,
A we środku coś się rucha. ( konie z wotem)
Idzie panna w stu sukniach,
A jeszcze ji koszule widać. (kura)
Łóżko trzeszczy, panna wrzeszczy,
A pan woła, żeby jeszcze. (rżnięcie sieczki)
Na jakiej stronie zając śpi? (na szarej)
Co trzeba zrobić, aby umrzeć? (urodzić się)
Gdyby miał wode, to by pił piwo,
A że nie ma wody, musi pić wode,
Bo nie stać na piwo. (młynarz, gdy wody brak)
Okrągłe jak talerz, przerżnięte na pół,
A ryczy jak wół.
PRZYSŁOWIA
Ani mucha nie parucha.
Ani posła ani osła.
Ani powiadej wole, co się dzieje w szkole.
Ani powiadej wole,
Choćby cię smażyli w oleju i smole!
Baba stworzyła, chłop rozniósł. (plotki)
Baba z wozu, koniom lżej. (gdy brzemienna)
Bez Boga ani do proga.
Biednemu zawsze pod góre, wiatr.
Bieda z biedą do śmierci się nie rozejdą.
Boga używaj, rąk dokładaj.
Brak mu piątej klepki w głowie.
Ciekawość pierwszy stopień do piekła.
Ciepło, kominem uciekło.
Cieszy się jak nagi w pokrzywach.
Co Bóg złączy, człowiek nie rozłączy.
Co czerwone to ładne, co słodkie to dobre.
Co głowa to rozum, co człowiek to fundament.
Co komu do domu, kiej dom nie jego.
Co kraj to obyczaj.
Co łapę skrzywi, to pysk rozdziawi.
Co małe to całe, co duże to na pół.
Co może dziewka, kiej tako śpiewka.
Co oko nie widzi, to sercu nie żal.
Co po dużej stodole, jak nie ma co w nią kłaść.
Co po głupiech włosach na mądrej głowie.
Co po nogle, to po dioble.
Co po tytule, jak próżno w szkatule.
Co za mina? Jak z komina!
Co wieś, to inna piesń.
Co z ładnej miski, jak nic w nij ni ma.
Coś mi przywiózł? Gopia i rozdziwia.
Cymbały do szkoły, bo osły już dawno poszły.
Czas droższy niż pieniądz.
Czego sie nie najesz, tego sie nie naliżesz.
Czekej tatka latka aż kobyła zdechnie.
Czeka na to jak na lato.
Czym krzywiej, tym śmieszniej.
Ćpnij koła na łeb, a padnie na giry.
Chory na jelita, a woła: dej mi ta!
Cham chamem na wieki wieków amen.
Choćby się diabeł na diable postawił na ustawie stoję.
Chleby z ością w gardle z kością.
Daj psu spokój, bo cie ojscy.
Daj psu spokój, do ci dwa.
Darmo umarło.
Dba jak pies o piątą nogę.
Dlaczego dzwon głośny? Bo w środku pusty.
Dłuższa sobota niż niedziela.
Dobra żeniaczka wszystko zapłaci.
Dobra żonka tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi.
Docie krowie do żłóbeczka, do wóm ona do szkopeczka.
Dostały się karty w człowiecze ręce.
Dostaniesz jak będzie gwiazdka w maju.
Drugimu wygodzi, a sobie zaszkodzi.
Drze się choćby polił. (gdy krzyczy)
Gałgany gałgańskie wychodźcie na pańskie, jak jeden tak drugi, bo już jest pół drugiej.
Gapowe zdrożało.
Gdyby ciotka miała kółka, to byłby wózek.
Gdyby ciotka miała wąsy (jojka), to byłby wujek.
Gdzie kogo nie proszą, to go kijem wynoszą.
Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
Gdzie nie ma kary, tam nie ma miary.
Gdzie słońce grzeje, tam kogut pieje.
Głodny jak mysz kościelna.
Głodnemu chleb na myśli.
Głową muru nie przebijesz.
Głupi jak sak.
Głupi jak snop słomy.
Głupi jak stołowe nogi.
Głupi kupi, mądry zeżre.
Głupszy niż dłukszy.
Goły jak polski oficer.
Goły jak święty turecki.
Góra z górą sie nie zeńdzie, człowiek z człowiekiem zeńść sie może.
Gość i ryba trzeciego dnia śmierdzą.
Gra jak niemowa.
Gra jak z nut.
Gwizdkom poprawili!
I bieda temu dokuczy, kto się za młodu nie nauczy.
Idzie ciężko jak z kamienia.
Ile radości tyle żałości.
Im ciemniej, tym przyjemniej.
I święty Boże nie pomoże.
Jaki do tańca, taki do różańca.
Jaki do roboty, taki do jedzenia.
Jaki ojciec, taki syn, jaki młynarz, taki młyn.
Jaki pan, taki kram.
Jaki piątek, taki świątek.
Jak bieda, to do Żyda.
Jak chłop w chałupie, to tak jak wrzód na dupie.
Jak długo potrwa, to poczekom.
Jak dziewczyna gwiżdże, to kura pieje.
Jak jest komin ostry, to się chwyci i siostry.
Jak jest za paznokieć, to zrobią na łokieć.
Jak jest worek niby ciele, to się znajdą przyjaciele,
Jak jest worek niby łata, nie ma siostry ani brata.
Jak jeść, to jeść, jak robić, to się skryć.
Jak mi włosy na dłoni wyrosną. ( zrobie ci to, dam)
Jak nie ma Boskiej pomocy, na nic się przyda wstajać o północy.
Jak nom kura zniesie, gosposia przyniesie.
Jak piecze matka, to zakalec na palec, jak piecze córka, to od skórki do skórki, nie znajdziesz żadnej dziurki.
Jak przyjdziesz między wrony, skakaj jak i one.
Jak się bawić, to się bawić, spodnie sprzedać, frak zostawić.
Jak się człowiek przynałoży, to i w piekle nie najgorzej.
Jak mają rodzić kur…… i złodzieje, lepiej niech się na płachtę leje.
Jak się staro obstroi, to za młodą obstoi.
Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
Jak spaść, to z dobrego konia.
Jak strach u du……, to do pokuty.
Jak świnia dostanie karty, to sołtysa ogro.
Jak ty rodzice twoje, tak cię uczczą dziatki twoje.
Jeszcze się nikt nie urodził, by wszystkim dogodził.
Jednemu kure, drugiemu jaje.
Jednym uchem wlezie, a drugim wylezie.
Karte albo kawał drewna.
Kazał pan musim sam.
Każda liszka swój ogon chwali.
Każdy dudek ma swój czubek.
Każdy pies szczeka w swojej zagrodzie.
Każdy skrzeczy o swoi rzeczy.
Każdy święty ma swoi wykręty.
Każdy tam ciągnie, gdzie się ulągnie.
Kiedyś grzyb, leź w kosz.
Kiedyś robił jak przystało, nie płacz, gdy się stało.
Kijem tego, co nie pilnuje swego.
Kobieta ma długie włosy, a krótki rozum.
Kogo chce Pan Bóg skarać, to mu rozum odbierze.
Kogo nikt nie zmusza, tego diabeł pokusza.
Kogo Pan Bóg stworzył, tego jeszcze nie umorzy.
Kogut pieje, Żyd się śmieje.
Komu w drogę, temu czas.
Koń a pies, jedną drogą bieży.
Kota w miechu nikt nie kupuje.
Koza becy, bo dostała bez plecy.
Kół kołem, wół wołem.
Król – pieniądze gól, dama – nie sama, bubek – bierze z kupek. ( karciarskie)
Kto chory na nerki, ten mo krzywe girki, kto chory na skóre, ten mo w tyłku dziure.
Kto długo śpi, temu kotek bździ.
Kto dużo płacze, mało jscy.
Kto go w karty, ten mo łeb odarty, kto gro dobrze, temu nikt nie odrze.
Kto handluje, ten żałuje.
Kto idzie za gdowca, ten beczy jak owca.
Kto komu koże, ten som może.
Kto kudłaty, ten bogaty.
Kto maluje okna, ściany, ten jest osioł malowany.
Kto mo księdza w rodzie, temu bieda nie dobodzie.
Kto mo szczęście, to się mu i byk ocieli, a kto ni mo, to i krowa nie chce.
Kto na dużym zaczyno, to na małym kończy.
Kto na małym zaczyno, to na dużym kończy.
Kto nie pije i nie tabaczy, ten gó……. znaczy.
Kto nie reskiruje, w Rawiczu nie siedzi.
Kto nie słucha ojca, matki, musi słuchać psiej skóry.
Kto późno wstaje, temu kot daje.
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.
Kto sie dziesięć razy przeciągo, to tak jakby się roz wypolił.
Kto się mijo, ten nic ni mo.
Kto się na Boga spuści, tego Pan Bóg nie opuści.
Kto się na kapuście sparzy, na zagony dmucha.
Kto się na kogo spuści, tego Pan Bóg opuści.
Kto się nauczy, to śpi a mruczy.
Kto się nie spodoba z brudna, z biała z trudna.
Kto się w piątek śmieje, w niedziele płacze.
Kto się żeni, ten się mieni.
Kto się żeni w posty i adwenta, nie ma żadnej na święta.
Kto skibuje, tego Pan Bóg nie miłuje.
Kto takiej smaki, myśli, że każdy taki.
Kto w Boga wierzy, niech siada do wieczerzy.
Kto wierzy w figle, tego diabeł pigle.
Kto wierzy w gusła, temu du….. uschła.
Kto w lecie szuka chłodu, ten na zime zazna głodu.
Kto w piątek czy w sobote pierze, ten się na niedziele nie ubierze.
Kto w ul dmuchnie, temu łeb spuchnie.
Która krowa dużo ryczy, mało mleka daje.
Kuba mioł siedem tomfów, a przegrał.
Lat kopa, sam wiek dla chłopa.
Lepi mało, a dobrze, niż wiele ladaco.
Lekko na kieszeni, choć ciężkie sumienie.
Leci jak wilk przez pole.
Lepi nosić jak się prosić.
Lepi starego dźwigać, niż młodego ścigać.
Lepi źle jechać niż dobrze iść.
Lepszy rydz niż nic.
Leż leniu leż, przyniesie ci kukiełke pies.
Loto jak pies koło gorącej bryji.
Loto jak postrzelony pies.
Loto jak ślepy po piekle.
Loto jak z pieprzem.
Ludzie nie są psi, ale mało lepsi.
Łakomy dwa razy traci.
Łaska u mojego Jaśka, że mnie nazwał Kąska. ( gdy plotkarz prawdę powie)
Łeb siwieje, a du…. szaleje.
Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot.
Marny los na mnie wloz i nie myśli, żeby zloz.
Mądrzy się jak sto głupich.
Mądry jak Salomonowe portki.
Modli się do św. Jopa, żeby miała dobrego chłopa.
Modli się pod figurą, a diabła mo za skórą.
Młoda jak jagoda, koło św. Marcina.
Młody wyskoczy z kłody, stary ani z miary.
Mierzy sosze od rowu do rowu.
Mścity dwa razy bity.
Musi to na Rusi, u nas jak kto chce.
Na bilardzie śpi. (dobry gracz)
Nadął się jak bąk.
No kogo Pan Bóg, na tego i wszyscy święci.
Na pochyłe drzewo wszystkie kozy lezą.
Na starym do lasa, na starym z lasa.
Naści, bo by ci język do du…… uciekł.
Na św. Andrzeja dziwkom z wróżb nadzieja.
Na to Kowol ma kleszcze, aby się nie sparzył.
Niech koń myśli, na to ma duży łeb.
Niech ta je na pół zgniły, byle by mnie miły.
Nie doł Pan Bóg świni rogów, bo by gryzłą i bodła.
Nie dłubej w nosie boś nie prosie.
Nie frasuj się Kuba, znajdzie się twa zguba.
Nie jestem synem obraźnika.
Nie kładź w rejestr, co nie jest.
Nie ma czasu, trzeba robić, we dnie ludziom, w nocy sobie. Chleba nie jeść, boso chodzić. ( mówią o takim, co o swoje nie dba)
Nie ma śmierci bez przyczyny.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Nie ma większego gałgana, kto z dziada wyjdzie na pana.
Nie ma większej nędzy, jak dom bez pieniędzy.
Nie ma złodziei, ludzie sami kradną.
Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosie.
Nie pamięta wół jak cielęciem był.
Nie pamiętaj w głowie, to pamiętaj w nogach.
Nie pomoże malowidło, kiedy panna jak straszydło.
Nie powiadaj T- ma, co się dzieje dóma.
Nie prosi się dziod babie, co dopiero takiej smarkatej żabie.
Nie przejmuj się śmiercią chrabąszcza.
Nie spadnie ci korona z głowy.
Nieszczęście nie chodzi po ziemi, tylko po ludziach.
Nie tam jest wesele, gdzie wydatków wiele.
Nie ucz księdza pacierza.
Nie widziałem cie ruski rok, miesiąc.
Niewinna po ostatnim razie. (o pannie)
Nie właź na lyry, gdy masz zdrowe giry.
Nie wszystko złoto co się świeci.
Obejdzie się łysy bez grzebienia.
Obejdzie się wesele bez marcypanów.
Obłuda i zdrada na jeden wózek siada.
Och Boże, stworzyłeś morze, a w nim piskorze.
Od myszy do cesarza wszystko się żywi z gospodarza.
Od przybytku głowa nie boli.
Odpust – rozpust.
Od ziorka do ziorka, uzbiera się miorka.
Od złego dłużnika dobre i plewy.
On buty spalił. (uciekł ze służby)
On grozi palcem w bucie.
On wie tyle, że ma pięty w tyle.
Opływa jak pączek w maśle.
Osieł Pana Boga nosił, a ty kpie noś mnie.
Pańska moda, dziadowska wygoda.
Patrzy jak wół na karetę.
Patrzy jak wół na malowane wrota.
Patrzy jak glapa (wrona) w gnat.
Pazury i kielce najlepsze widelce.
Pieniądze, wszy i parchy lekko nabyte, lekko pozbyte.
Pieprzy się ( wynosi się) jak wesz na grzebieniu.
Pierdoła robi koła, pierdolino osi, a to małe pierdolątko po wsi roznosi. (plotki)
Po handlarzu nie zostanie nic, po furmanie bicz.
Pokuta do buta.
Porwał się z motyczką na słońce. ( nie w porę)
Porządek jak w Osieku (hist. Gdy w Osieku obok Kalisza wybuchł pożar, kopali studnię)
Po starszemu na gałąź.
Pośpieszył się jak Sowizdrzoł z młodziami.
Potrzebny jak diabeł w Częstochowie.
Potrzebny jak dziura w moście.
Potrzebny jak wół na weselu.
Powąchał kieliszek ( o pijaku)
Przez posłów wilk nie syty.
Pożyczki zjedzą nożyczki.
Przygania praca pacy, a oba jednacy.
Przy ładnej niedzieli dużo przyjacieli.
Przyszedł na amen.
Puścić kurze grzędy, a chciałaby wszędy.
Psia krew mit zwei ef.
Robić a robić diabłu na kapelusz.
Rób a rób a dostaniesz psico w grób.
Samochwała u drzwi stała, dalej nie szła , bo się bała.
Siedzi cicho jak mysz pod miotłą.
Siedzi jak na tureckim kazaniu.
Siedzi jak u Pana Boga za piecem.
Sierota a mo buzie jak wrota.
Sierota to największa lichota.
Sierota, uwiązać ją u płota, a bić jak kota.
Skarżypytka z końca świata, bo mo język jak łopata.
Skrzeczy jak złe na kole.
Słuchej uchem a nie brzuchem.
Słyszy, że dzwonią, a nie wie, na którym kościele.
Spałków ani diabli nie chcą.
Sprzedaj rower, kup oliwy.
Stoi jak ch…… na weselu.
Stoi jak słup soli.
Sto pociech, trzysta utrapień.
Śmieje się jak dziod do półzłotka.
Śmieje się jak głupi do klusek, sera….
Śmieje się jak sroka do sera.
Śmierć a żona od Boga przeznaczona.
Śpi jak mysz na pudle.
Szczodry ma gołe biodry.
Szewc bez butów, krawiec w podartym ubraniu chodzą.
Szewc ma tyle zysku, co uciągnie skóry w pysku.
Szklanego Boga zaś widział (pijak).
Szła świnia przez zboże,
Nie powiedziała: Szczęść Boże!
Trzeba świnię nawrócić,
I szczęść Boże nauczyć.
305. Sztywny jak z kamienia.
306. Szuka głupszego od siebie.
307. Szultu, multu pyskiem w kąt!
308. Tak to bywa na tym świecie, każdy o swej biedzie plecie.
309. Tak się mówi, ale dziecka zeźrą.
310. Tam, gdzie wszyscy chodzą, trawa nie rośnie.
311. Taniec nie robota, kto nie umie nie sromota.
312. Tańczy jak niedźwiedź na lodzie.
313. Ten, co daje i odbiero, ten się w piekle poniewiero.
314. Ten, kto w powietrze strzeli i we wode patrzy jednako głupcy są.
315. Ten co siecze i grabi.
316. Toć nóm kot zdechnie.
317. To jest tyle, jak na byka pyrka.
318. To jest lepsze jak betki (grzyby).
319. To wszystko równo, gdzie miłować padnie, czy na kwiatek, czy na gówno.
320. Trafiła kosa na kamień.
321. Trzy dni wesele, a do śmierci bieda.
322. Tyle się tobą posłuży, co psem naorze.
323. Tyś jest głupi na cały łeb.
324. Uczył Morcin Morcina, a som głupi jak świnia.
325. Udało mu się jak ślepej kurze ziorko.
326. Uderzyć w stół, a wyskoczy wół.
327. U Niemki to brzuch miękki, a u Polki to same kolki.
328. U skąpego ( biednego) zawsze po obiedzie.
329. Wepchnij sznupke w du….., a nosek w piasek.
Wesele pod płotem, zaręczyny potem.
330. W du……. był, gów……. wie.
331. Widzioł korek od flaszki.
332. Więcej szczęścia niż rozumu.
333. Wlecze się jak mucha w mazi.
334. W nocy każda krowa czorno.
335. W piątek lichy początek.
336. W starym piecu diabeł pali.
337. Wstąpił do piekieł, po drodze mu było.
338. Wybroł się jak baba po św. Marcinie na kłosie.
339. Wybroł się jak z motyką na rzepe.
340. Wyglądo jak półtora nieszczęścio.
341. Wyglądo jak śmierć na urlopie.
342. Wymignął się jak diaboł do ośpic.
343. Wymignął się jak diaboł na Zielone Świątki.
344. Zachciało mu się, by starej babie torek.
345. Za darmo pies nie szczeko.
346. Za dziękuje nic nie ukuje.
347. Za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze lud się podli.
348. Za nim ten tłusty schudnie, ten chudy dawno zdechnie.
349. Zaprzątać du ……. lada wiorem, lepiej niech leży ugorem.
350. Z czyjego konia pośród drogi zsiadaj.
351. Zdatny jak wilk do bębna.
352. Z igły zrobią widły.
353. Z igraszki przyjdą płaczki.
354. Zjadłby konia z kopytami.
355. Znam cie ziółko, żeś pokrzywka!
356. Z tej mąki chleba nie będzie!
357. Zwiąż se głowe chustą, a du…. powrozem, a zaraz ci lepiej będzie ( do chorego)
358. Zaręczyny pod płotem, a wesele potem.
359. Żaba odrzeka się kału, a hycnie do niego.
360. Żeby nie ta gęba, to by du…… w złocie chodziła.
361. Żeby nie to żeby, to by koń we flaszke wloz.
362. Żeby poszed do Rusi, wszędzie robić musi.
363. Żebym wiedział o nieszczęściu, zostawiłbym konia na przedmieściu.
Przysłowia gospodarcze
/ wg miesięcy /
Styczeń
Kiedy styczeń najostrzejszy, wtedy roczek najpłodniejszy.
Gdy deszcz w styczniu leje, złą robi nadzieje.
Gdy na Nowy Rok pogoda, będzie i w polu uroda.
Na Nowy Rok przybywa dnia na zajęczy skok.
Gdy Trzej Króle (6) pogodą obdarzą, nie zasypiaj ranków gospodarzu, przyjdzie wiosna hnetki pamiętaj na hetki.
Św. Agnieszka (21) wypuszcza skowronka z mieszka.
Św. Agnieszka zagrzeje kamyszka.
Luty, obuj buty.
Czasem luty same pluty, a czasem zakuty.
Gdy luty ciepłem darzy marzec mrozem przysmaży.
Wolę widzieć wilka w oborze niż chłopa co w lutym orze.
Luty, wygania kowala z huty.
Jak na Gromnice staje (2), będą rzadkie urodzaje.
Jak na Gromnice z dachu ciecze, to się pozimek powlecze.
Jak na Gromnice mróz, cepy na górę włóż.
Gdy na Gromnice zimno, to w stodole ciemno.
Koło św. Doroty (6) naprawiaj człecze płoty.
Scholastyka (10) mróz utyka.
Nim Walek (14) nam zaświeci, zobaczymy: mróz kark skręci.
Na św. Walek, nie ma pod lodem balek.
S-ty Maciej (25) zimę traci albo ją bogaci.
Marzec
Suchy marzec, mokry maj, będzie żyto jak gaj.
Ile razy marzec mgłą uraczy, tyle niepogody w lecie znaczy.
Gdy w marcu grzmi, w maju śniegiem ćmi.
Marzec zielony, niedobre plony.
Co w marcu wypiecze, to kwiecień wysiecze.
Zasadzę groch w marcu, będę gotował w garcu.
40 męczenników (10) jakich, 40 dni będzie takich.
Na św. Grzegorza (11) idzie zima do morza.
Sty Józef (19) kiwnie brodą, zima idzie na z wodą.
Kwiecień plecie, bo przeplata trochę zimy, trochę lata.
Gdy kwiecień jest suchy, nie daje dobrej otuchy.
Grzmot w kwietniu, dobra nowina, szron już roślin nie pościna.
Jak we Wielki Piątek mróz, to proso pod kamień włóż; jak pada deszcz w ostatni wtorek, to ze lnem dołek.
Kiedy grzmi na św. Wojciecha (23), będzie rolnikom pociecha.
Na św. Wincenty nieraz mrozek cięty.
Na w. Wincenty nie chodź bosymi pięty.
Rój pszczół w maju wart fure siana, ale ladaco na św. Jana.
Na św. Stanisława (8) z pastuchami sprawa.
Na św. Grzegorza (9) nie prosi się świnia gospodarza.
Na św. Grzegorza szukają płatki łoża.
Pankracy, Serwacy, Bonifacy (12-14) źli na ogrody chłopacy.
Św. Zofia (15) kłosy wywija.
Na Wniebowzięcie Pańskie wstępuje robak w mięso, kwas w piwo, a diabeł w babę.
Czerwiec temu się zieleni, kto do pracy się nie leni.
Na św. Jakuba (1) ostatnia próba siewu.
Na św. Antoni (13) jagoda się zapłoni.
Pogoda od Wita do Jana (15-24), to nasza wygrana.
Kiedy człowiek łąkę kosi, lada baba deszcz uprosi.
Sty Jan (24) niesie jagód dzban.
Gdy się Jasio rozpłacze, Matusia (21/7) nie utuli, to będzie popłakiwał samej Urszuli (21/10).
Lipiec
Gdy nadchodzi lipiec, ostatek starej mąki wypiecz.
Deszcz w Naw. Panny (2) potrwa chyba do Zuzanny (11/8).
Na św. Magdalenę (22) pogoda, dla pszczółek wygoda, a jak słota – lichota.
Na św. Jakuba (25) że świeżego żyta chleba nakup.
Czego sierpień nie dowarzy, tego wrzesień nie doparzy.
Na Wniebowzięcie (15) ostatnie już w polu żęcie.
Na św. Jacek (17) z nowej pszenicy placek.
Na św. Wawrzyniec (20) bez pole gościniec.
Wrzesień, włóż jabłka w kieszeń.
Wrzesień, włóż ręce w kieszeń.
Św. Idzi (1) jagody obrzydzi.
Św. Idzi włóż na stodołe, jeszcze nic nie widzi.
Jeśli na św. Idzi pogoda, to dla siewu wygoda.
Gdy na św. Idzi ładnie, śnieg na pewno rychło spadnie.
Na św. Idzi radują się Żydzi.
Po św. Regidzie (7) babie lato przyjdzie.
Maria się rodzi (8), jaskółka odchodzi.
Na św. Krzyż owce strzyż.
Do św. Mateusza (21) nie zdejmuj kapelusza.
Na św. Michała (29) nie pokazuj gołego ciała.
Gdy noc jasna na Michała, to nastanie zima trwała.
Po św. Michale paś po całym kawale.
Październik
Miesiąc październik obraz marca wierny.
Grzmot październikowy, niedostatek zimowy.
Jeśli październik jest wietrzny i mroźny, to będzie styczeń i luty groźny.
Na św. Franciszka (4) smutna na polu pliszka.
Na św. Maksymiliana (12) podaj krówce siana.
Na św. Maksymiliana podaj futro do pana.
Na św. Edwarda (15) jesień twarda.
Jak św. Jadwiga (15) kuropatwa tylko miga.
Kto sieje żyto na św. Jadwigę ten zbiera figę.
Na św. Jadwigę jak deszcz pada, Pan Bóg do kapusty miodu dokłada.
Św. Teresa i Jadwiga, bydło z pola ściga.
Po Jadwidze są dojrzałe grzyby i rydze.
Od św. Urszuli oczekuj świeżej koszuli.
Urszula, Kordula do pieca przytula.
Sta Urszula perły rozsuła.
Św. Łukasz (18) czego w polu szukasz? Rzepy?! Alboś ty jest w dołku ślepy?
Na św. Kryspina (28) pijana każda szewczyna.
Listopad
Kiedy klon wcześnie opada, srogą zimę zapowiada.
W listopadzie wielkie wody, na łąki wielkie wygody.
Gdy na Zaduszki (2) ziemia jeszcze sucha, to na Marcina (11) śnieg porządnie dmucha.
Na św. Andrzeja dziewkom z wróżb nadzieja.
Na św. Andrzeja trzeba kożucha dobrodzieja.
Grudzień
Grudzień ziemię grudzi, a izby wystudzi.
Jak na św. Barbarę mróz (4), to sanie na górę włóż, jak rostaje, to szykuj sanie.
Na św. Barbarę błoto, będzie zima jak złoto.
Na Szymona Judy (9), spodziewaj się śniegu, grudy.
Na Szymona Judy ogacić psom budy.
Na Adama (24) pięknie, zima prędko pęknie.
Na Adama i Ewy czas przyszyć cholewy.
Gdy na Narodzenie pogodnie (25), będzie tak cztery tygodnie.
Jeśli pola zielone, gdy się Chrystus rodzi, to Zmartwychwstaniu deszcz ze śniegiem zaszkodzi.
Na św. Szczepan (26) każdy sobie pan kodzi.
KULTURA SPOŁECZNA
Rok obrzędowy
1. Okres świąt Bożego Narodzenia.
a) Adwent
Poświęcony jest rozpatrywaniom proroctw o przyjściu i narodzeniu. Ludność chętnie spieszy do kościoła na roraty. Większą część dnia spędza się w stodole na młócce. Wieczory zaś poświęcone są „pierzosze”. Zbierają się młode dziewczęta w każdym po kolei gospodarskim domu i drą pierze. Na ostatni wieczór zamawiają sobie skrzypka, czy harmonistę, spraszają chłopaków i bawią się. Zakończenia są zazwyczaj po świętach.
b) Gwiazdory
W dzień wigilijny wieczorem chodzą „gwiazdory” z podarkami dla grzecznych dzieci. Ubrani są w kożuchy, na lewą stronę obrócone, przewiązane powrósłem słomianym. Na głowie mają czapki z papieru lub słomy, ozdobione złotymi gwiazdami. Twarz z nałożoną maską „ larwą” albo też „ umurzona” po kominiarsku, z długą brodą z pakuł. Spodnie białe lub czerwone. Zbliżając się do domu w liczbie dowolnej ( od 3 do 10), dają znać o sobie dzwonieniem i śpiewają kolędy, po czym dzieci odmawiają modlitwę, za co otrzymują jakiś podarek (orzechy, ciastka, cukierki). Wynagradzani są przez rodziców datkiem pieniężnym. Jeśli wili -jorze – gwiazdory nie przyjdą w któryś rok albo stale nie przychodzą w pewne miejsce, dzieci piszą listy do nich i wkładają z życzeniami do swych trzewików pod łóżka na kilka dni naprzód. Według tych życzeń, rodzice w miarę możności je spełniają i wkładają w to samo miejsce podarek, aby go dziecko, skoro w Boże Narodzenie się obudzi miało.
c) Wigilia i Narodzenie
Skoro pierwsza wzejdzie gwiazda, zasiadają do wieczerzy wigilijnej po całodziennym poście ( nie przestrzeganym ściśle ani u katolików, ani u ewangelików). Pod stołem, nakrytym białym obrusem, snopyszek siana, słomą przewiązany. Pod obrusem pieniądze na czterech stronach stołu. Po wspólnej modlitwie zaczynają spożywać przygotowane potrawy. Jeśli ich liczba jest nieparzysta ( 7 lub 9 ), a mianowicie: powszechne makiełki, kapusta z grochem, gotowane owoce suszone, ryby lub śledzie, polewka konopna z chlebem, ryż z zupą owocową, zupa grzybowa, placek z herbatą i opłatki ( u katolików). Z każdej potrawy należy wziąć najmniej trzy łyżki, resztę zostawić dla bydła. Po wieczerzy zapalają choinkę i śpiewają kolędy, opowiadają historie o zwierzętach, przemawiających ludzkim głosem, czy o wilijorzach. Potem idą na pasterkę. Cały dzień następny spędzają w domu.
Wróżby wigilijne.
Jak dużo gwiazd w noc wigilijną, to dużo jaj kury zniosą.
Jak mężczyzna przyjdzie do domu w Boże Narodzenie albo w czasie wigilijnej wieczerzy, to będzie szczęśliwy nadchodzący rok, jeśli kobieta, to wróży na nieszczęście.
Bydłu po wieczerzy dają chleb z miodem, aby nie bolała „gęba”.
Na pasterkę zabierają kawałek powrósła spod stołu, a rano obwiązują drzewa w ogrodzie, aby hojnie rodziły.
Należy się w oba dni strzec kija i nie spać, bo cały rok taki będzie. Nie należy też nic z domu pożyczać.
Kiedy rano dziewczyna wyniesie śmieci (nie należy jej nic przy tym mówić), nadsłuchuje chwilę; w której stronie pies się odezwie, z tej przyjdzie kawaler. Czynią to też po zjedzonym opłatku wieczorem, ale bez śmieci.
W wigilię wieczorem dziewczęta kładą na stół: węgiel, pierścionek, mertę, sól i chleb i nakrywają chustką. Każda podchodzi po kolei i wybiera jeden z ukrytych przedmiotów, wskazując przez chustkę. Jest to wróżba na nadchodzący rok. Węgiel oznacza żałobę, pierścionek zaręczyny, merta ślub, chleb dostatek, sól płacz, smutek. Kiedy w czasie odbywającej się w kościele pasterki obleci trzy razy z lustrem naokoło domu, zobaczy w nim swego przyszłego męża.
Jak dziewczyna w Boże Narodzenie idzie po drzewo, to powinna nabrać całą naręcz od razu, a potem dopiero liczyć, jeśli drewek jest do pary, w tym roku wyjdzie za mąż.
Kilka dziewcząt wychodzi na dwór i ustawiają się koło gąsiora, do której gąsior zwróci się i zagęga, to będzie miała tego roku szczęście – „zamęście”.
d) Święty Szczepan
„Na święty Szczepan, każdy sobie pan” – mówi przysłowie. Tego dnia kończy się rok służbowy czeladzi i ma „ferie” do Trzech Króli. Zbierają się parobcy zazwyczaj w gospodzie, a mając zarobione pieniądze w kieszeni, popijają sobie wesoło, umawiają się między sobą i z gospodarzami na rok następny. Kiedy się już zgodzą, popijają wspólnie.
e) Sylwester
W ostatnim dniu starego roku ludzie weselą się, przepijają całoroczne troski. Gospody pełne są ludzi, śmiechu, wrzawy, brzęku. Trwa to zazwyczaj aż do rana. Chłopaki zaś rozmyślają o psocie. W nocy porozkręcają wozy, maszyny, wywloką je i zatarasują drogi, poroznoszą części (przednia część wozu w kominie!), odrutują wejścia i wyjścia, osmołują drzwi czy okna, po to, aby się ludzie nazajutrz „gorszyli”. Dla niepoznaki pierwsi nazajutrz przychodzą składać życzenia.
f) Kolędy
Oficjalne składanie życzeń z Bożym błogosławieństwem zaczyna ksiądz, który od Nowego Roku zacząwszy, obchodzi swą parafię „po kolędzie”. Towarzyszą mu organista, kościelny, ministranci. Nadchodzących ojciec wprowadza do izby. Ksiądz macza kropidło w wodzie święconej i kropi domowników, dając im równocześnie krzyż z ukrzyżowanym do pocałowania. Zatrzymuje się chwilę, pyta dzieci katechizmu, dając im obrazki świętych za dobre odpowiedzi, pomówi z rodzicami o troskach i dolegliwościach i idzie dalej, wziąwszy datek pieniężny jaki mu dają.
g) Karnawał
Trwają teraz „zapusty” całe 4-6 tygodni, zwane karnawałem od hucznych zabaw, balów zwykłych czy maskowych lub kurkowych, czy wreszcie zabaw ludowych, jakie na ten pączkowy okres przypadają. Zwłaszcza ostatnie dni od niedzieli zapustnej w tzw. Mięsopuście, dni te są szalone, prawdziwe „ostatki”. Ludzie co dzień bawią się pełną wesołością, cała duszą czy kieszenią w miejscach publicznych czy prywatnych. Nieodzowną częścią jest picie.
h) Podkoziołek
Z ludowych zabaw powszechny jest „podkoziołek”. Jak się odbywa? W ostatni wtorek mięsopustny młodzież poprzebierana za niedźwiedzia, górala, kominiarza, cygana, powiązana słomą i grochowiną, chodzi po wsi tańcząc i wydziwiając figle. Każdego napotkanego kawalera, nie przepuszczając ani starszym, obstąpią i polewając wodą czy „murząc” sadzą zmuszają do złożenia okupu. Datki zbiera młoda pani do koszyka (jaj, placki, masło), a młody pan pieniądze. Z zebranych datków odbywa się wieczorem zabawa w gospodzie, na którą przychodzą głównie „nieżeniaci” ( wolnego stanu). Przed „grocami” (muzyka), stoi na pieńku czy na jakimś stołyszku kukła wystrugana z drewna, wyobrażająca głowę kozła, a obok stoi talerz na pieniądze. Tak jak w dzień okupowali się chłopacy, tak teraz okupować się muszą panny po każdym przetańczonym kawałku za karę, że nie „ożeniły się”. Śpiewają przy tym stosowną pieśń: (wszyscy)
Podkoziołek trzeba dać, trzeba dać, trzeba dać, na bogatych czy ubogich nie zważać, nie zważać.
Podkoziołek trzeba dać, trzeba dać, trzeba dać, nie było to cały roczek ubodać (hulać).
Panna na to odpowiada śpiewem:
Albo ja to całe latkom bujała, żebym ja to podkoziołek dawała?
Obrona jednak nie pomaga i ofiarę musi złożyć. Inna broni się inaczej:
Podkoziołek nie dom nic, nie dom nic, bom musiała całe latko wodę pić.
Albo:
Podkoziołek nie dom ani grosz, nie słowałam przed grocami ani roz.
Śpiewają też jeszcze inne pieśni, jak: „Czerwona lipa jałowiec” albo „Była babuleńka”. Zabawa trwa do północy, po czym wszyscy jedzą postną potrawę: ziemniaki lub chleb ze śledziem i tańczą dalej do świtu, przepijając zebrane pieniądze. Po nabożeństwie popielcowym „żeniate” kobiety objeżdżają z taczkami po wsi, chwytają nowożeńców, sadzająca nie i zwożą do karczmy na pijatykę i na babskie „pierdoły” (plotki). Tak przyjmują nowożeńców do swego grona.
2. Od Wielkanocy do Zielonych Świątek
a) Post
Jak długo poprzednio hulano, tak długi teraz następuje czas na refleksje, na pobożne rozmyślania, na wszelaką pokutę. Ludzie szczerze pokutują. Cichnie gwar i wesołość codzienna, ustają swawolne hałasy i śpiewy po drogach, ustają gry karciane. Ludzie spędzają długie godziny w kościele i poszczą, zwłaszcza w suche dni i we Wielki Tydzień. Ulubioną potrawą w tym okresie jest żur., polewka jakby z zsiadłego mleka i mąki, okraszona olejem lnianym albo chudo masłem.
Do niedawna trwał jeszcze zwyczaj obsypywania przechodniów popiołem w półpoście. Stary garniec z sitkowymi otworami w dnie napełniano popiołem, uwiązywano nad drogą na drzewie w niewidocznym miejscu. Starczyło lekkie pociągnięcie za sznur, a popiół zaczął się sypać na przechodzącego.
b) Wielki Tydzień
Palmowa Niedziela
Kobiety i dzieci śpieszą do kościoła z „palmami” zrobionymi z gałązek wierzbowych i leszczynowych, przewiązanych wstążką albo biczem, jako że Pan Jezus był biczowany. Przed nabożeństwem ksiądz święci palmy od ołtarza, kropiąc je wodą święconą. Po nabożeństwie śpieszą do domu i zakładają je za obrazy. Zabezpieczają przez gromami, jeśli się je do okna w czasie burzy postawi; kadzi się też nimi chore bydło. W drodze z kościoła do domu dzieci łykają ich „kotki” wierząc, że ile ich połkną, tyle zjedzą na święta jajek. W tym celu koło stodoły robią gniazda albo pod łóżkiem, aby w Piątek rano wybrać z nich jajka, przez zające (rodziców) naniesione.
Wielki Czwartek
Gdy ksiądz zaśpiewa Gloria! w kościele, zadzwonią wszystkie dzwony i umilkają, a odzywają się aż do Wielkanocy klekotki. Po południu biorą ludzie żuru w miskę i wynoszą na pobliską górę i tam zakopują, „żeby święta były wesołe i cały rok aż do przyszłego żuru był wesoły, aby jajka wielkanocne i święconka dobrze smakowały i dobrze się powodziło” (Sadowska). Niektórzy czynią to w Piątek rano.
Wielki Piątek
Ludzie odwiedzają Boży grób, przy którym Straż Pożarna czuwa. Gdy dzieci śpią jeszcze, rodzice uderzają je rózgą. Są to „Boże rany”, na pamiątkę, że Pan Jezus był biczowany. W czasie południowej mszy zbierają się chłopacy koło kościoła. W pewnej chwili (w czasie modlitwy) jeden z nich, wybrany Judaszem, ucieka w koło kościoła trzy razy, gdy reszta go goni. Schwytanemu polewają głowę wodą, niby topią. Na jaką to pamiątkę? „Judasz wydał Pana Jezusa na straszną mękę za trzydzieści srebrników i za to miał się topić w ogniu piekła. Tam pragnął i prosił choć o jedną kroplę krwi na ochłodzenie. Ale już się przed nim piekło zamkło i już wiecznie musi się topić” (Sadowska, IV klasa)
Wielka Sobota
W czasie nabożeństwa palą na cmentarzu ciernie, które ksiądz poświęca, a ludzie biorą palące się główienka i „utykają” po swym polu, co ma chronić przed kretami. Pokrapiają też te miejsca święconą wodą, co chronić ma od gradów i nieurodzaju. Wodą tą odpędzają też diabła od dziecka nieochrzczonego. Po południu przyjeżdża ksiądz do wsi; na niego wszyscy już czekają zazwyczaj w szkole i we dworze z obfitą zastawą świąteczną, w której przeważa mięsiwo różnego rodzaju, placki, babki, „kraszanki” ( gotuje się je e cebuli na kolor żółty, jemiole lub życie na kolor zielony, korze olchowej na czarny, w baźkach topoli na czerwony). Ksiądz święci wszystkie koszyki, przyozdobione bukszpanem czy barwnikiem równocześnie. Wieczorem (zamiast „do dnia”) zamiatają izbę i wynoszą śmiecie na drogę i nie oglądając się na nikogo, szybko wracają. Tym zabiegiem pozbywają się pcheł ze śmieciem.
Wielkanoc
W Wielkanoc rychło rano śpieszą na „rezurekcję” do kościoła. Procesja trzy razy obchodzi kościół przy odgłosie klekotek, nim odezwą się dzwony. Wtedy jak najprędzej śpieszą do domu nie dla święconki, ale szczerze wierząc, że kto pierwszy wróci, pierwszy będzie żniwował. Święconką dzielą się już według starszeństwa, dzieci zaś dybią na „kraszanki”. Okruszyny, kości i skorupki palą, bo to poświęcone.
W czasie rezurekcji – opisuje dziecko – „widzieć można zaklęte skarby, które czyszczą się w ogniu. Kto je jednak zdobędzie, to wszystko wkrótce straci i dzieci tam wychowywane będą kalekami, i wciąż będzie strachać i będą widzieć diabłów i czarownice.”
c) Dyngus
W drugie święto od wczesnego ranka, nieraz już od północna trwa dyngus. Chłopacy (młodzież) z butlami wody odwiedzają swe wybranki i na „śpiku” dają im znać o dyngusie, aby były zgrabne, za które to życzenia rodzice panny zapraszają kawalerów na wieczorną zabawę. Dawniej chłopacy wynosili panny z łóżkiem ku studni i oblewali kubłami, a potem chodzili z kokotkiem po wsi, grali, śpiewali, winszowali, a wieczorem zbierali się u jednego gospodarza, aby „zawinszowane” pieniądze przehulać z dziewczętami, które odtąd „mają dyngus w każdy piątek do Zielonych Świątek”.
Jak sobie tłumaczą pochodzenie dyngusu?
Gdy Pan Jezus nauczał ludzi i ludzie szli za Nim, to Żydzi mieli sikawki i polewali uczniów Jezusowych, aby ich rozpędzić.
Gdy Pan Jezus zmartwychwstał, to ludzie zbierali się po ogrodach, opowiadając o nim, a kto nie chciał uwierzyć w zmartwychwstanie, oblewali go wodą i wypędzali od siebie.
W drugie święto bodły się dwa byki i ludzie je polewali wodą, aby rozegnać.
Dzieci zaś biedniejsze w codziennym stroju, przypasawszy sobie czasem drewnianą szablę do boku, z koszykiem w ręku, nieraz z klekotką jeszcze, chodzą od domu do domu, kropią gospodarzy wodą i śpiewają tradycyjną pieśń:
Przyszliśmy tu po dyngusie,
zaśpiewamy o Jezusie,
w Wielki Czwartek, w Wielki Piątek
cierpiał Jezus wielki smętek,
za nas smętek, za nas rany,
za nas ci to chrześcijan.
A Żydowie jak katowie
umęczyli Boga w grobie.
Umęczyli, udręczyli,
krew najświętszą wypuścili.
Maryja się dowiedziała,
krew najświętszą pozbierała,
pozbierała, pozmiatała
i do Raju odesłała.
Piotrze, Pawle! weźcie klucze
i do Raju wpuście dusze.
Aby jednej nie wpuszczajcie,
bo ta „siła” (dużo) nagrzeszyłą,
ojca, matkę za łeb wzięła;
jeszcze ci jej nie bijała,
dopiero się zamierzała…
Uderzenie wnet się zgoi,
wymierzenie długo boli….
Jeśli gospodarz z gospodynią siedzą jeszcze zasłuchani, śpiewają zwrotkę bardziej przypochlebna:
Pan gospodarz siedzi w rogu stoła,
ma sukienkę same złote koła,
pani gospodyni kluczykami brząka,
dla nas ci pewnie podarunku szuka.
Gdzie bardziej są śmiali i znajomi, śpiewają:
Powiedziała nam tu czorno świnia,
żeście zabili jej syna.
weźcie noża ostrego,
ukrajcie nam tam wieprzka tłustego.
gospodyni sławna, bądźże dla nas dobra
weźmij noża ostrego,
ukraj placka pszennego
Alleluja!
Otrzymawszy datek dziękują:
Bóg wam zapłać za te dary,
coście nam tu darowali;
żebyście nam tu sto lat żyli,
na śniadanie kawke pili,
a do kawki kromke chleba,
a po śmierci szli do nieba.
d) Maik
Na powitanie wiosny ubogie dzieci stroją sobie mały świerczek wstążkami, wydmuszkami, czy kolorowymi włóczkami z dzwoneczkiem na wierzchołku i chodząc od wsi do wsi, od domu do domu śpiewają pieśń powitalną nowego latka. (tekst : Gajda, Kotłów)
e) Majówka
Wciągu maja i czerwca urządza się zabawy na łąkach. miejsce zabaw widne jest z daleka po wysokim skorowanym słupie, na szczycie którego chwieje się barwista wiecha z pętlą kiełbasy i butelką wódki. Kto z młodych wdrapie się na szczyt, zabiera sobie tę zapłatę za trud. Urozmaiceniami majówek jest nadto: kręgielnia, strzelnica, francuska poczta itp.
e) Zielone Świątki
Na święta te wszyscy mają sobie domy z zewnątrz i wewnątrz, a głównie obrazy na ścianach tatarakiem lub brzeziną przyozdobić. Dzieci od tego czasu grają w „zielone” i „lenią” piszczałki z wierzbiny.
3. Do świętego Andrzeja
Dożynki
Pod koniec żniw wiją dziewczęta, głównie dworskie „wieniec” z wszystkich plonów dorocznych: żyta, owsa, jęczmienia, pszenicy, „łącin” ziemniaczanych. Niesie go :przodowa”. Za nią idą kosiarze, ubieraczki, kopaczki, muzyka i jedzie ostatnia fura ze zbożem. Wjeżdżając przed dwór „wielmożnego”, śpiewają:
Niechaj będzie pochwalony przed pańskim progiem,
przyszliśmy tu dzisiaj z wieńcem i Panem Bogiem.
Otwierajcie nam włódarzu szeroko wrota
bo nam zeszła śpiewającego z pola robota.
Co oracze poorali to i my porżneli
do stodoły pozwozili, plon oddajemy.
Plon oddajemy plon
wielmożnemu w dom,
żeby dobrze plonowało, po sto garncy z mendla dało
wielmożnemu.
/A czyje to te koniki w lesie zarżały?
A naszego wielmożnego, jedzie z Warszawy
Spiesz się do domu, śpiesz,
nasz wielmożny śpiesz,
bo wieńcorki wińca wiją,
na talary się radują,
sześć talarów sześć,
dosz je nóm nasz wielmożny dosz,
bo w tej skrzyni malowanej sto tysięcy Mosz/
U naszego wielmożnego ładna pszenica,
a u pana rososkiego (w Rososzycy) sama mietlica.
U naszego wielmożnego ładny owiesek,
a u pana rososkiego to sam osetek.
U naszego pana wielmożnego okienka szklane,
a u pana rososkiego wiekciem zatkane.
U naszego pana wielmożnego podłoga myta,
a u pana rososkiego błotem przykryta.
Przed dworem, przed okienkiem rosną goździki,
przechodzi się nasz wielmożny, kręci wąsiki
Przed dworem, przed okienkiem rośnie kierz róży,
przechodzi się nasz pan wielmożny, cygaro kurzy.
Przed dworem, przed okienkiem rośnie kalina,
przechodzi się nasza wielmożna jako malina.
Przed dworem, przed okienkiem jest woda duża,
przechodzi się nasza wielmożna piękna jak róża.
Przed dworem, przed okienkiem rośnie rozmaryn,
oj przyjedzie do panienki ładny kawaler.
Naszemu rządcy damy jabłuszko,
bo nam się każe uwijać w polu pręciuśko,
a naszemu włodarzowi nie damy nic,
bo za nami chodzi z kijem, chce nas bić.
Odbierz nam wielmożny, odbierz nam wińce,
bo nam od trzymania pomdlały ręce.
Oddajemy jaśnie państwu od ręki winiec,
i prosimy wielmożnego do przodka w taniec.
Mamy skrzypki i basistę, niech nam zagrają,
mamy pole wkoło czyste, niech nogi skakają
Weźcie panie pierwszą dziewkę, weźcie se sami
izawróćcie na odsibke, trzaście podkówkami.
Muzyka zaczyna grać,”wielmożny” prowadzi taniec czym dziękuje żniwiarzom za robotę, wieńcorkom daje datek i zaprasza do wspólnego posiłku, po którym trwa ogólna zabawa.
Kiermasz
Na św. Michała, u Ewang. albo na św. Marcina urządza się kiermasz z pieczoną gęsią na stole. Jest to uroczystość ściśle rodzinna, na którą zaprasza się krewnych lub najbliższych.
Andrzejki
Znaczenie wróżebne dla dziewcząt na dzień Św. Andrzeja . Każda z niecierpliwością i drżeniem wróżyły sobie przyszłego męża z kształtu roztopionego ołowiu lub jego cienia na ścianie albo pisze na karteczki w dzień poprzedni imiona lub nazwiska swych chłopców, kładzie pod poduszką, a obudziwszy się rano wyciąga jedną z nich i odczytuje. Z nadzieją już czeka … do przyszłego Andrzeja.
Macierzyństwo
Istotą, dookoła której najwięcej może krąży domy słów, związanych jest guseł praktyk i wierzeń mnóstwo, która sama krocie wróżb zadaje i odczyni przyroki… jest kobieta, najpopularniejsza po diable istota.
Od kolebki do grobu snuje się koło niej pajęczyna starych zwyczajów, zabobonów i guseł, którymi na swych wychowanków czy wychowanice znowu opajęcza. Każdy ważniejszy sakralny okres jej życia jest stajnią, w której utajona i ukryta jest dla innych jedna wiara, prosta ale przebogata i najbliższa jej sercu. Czego nauczyła ją matka, ma bezsprzecznie większą wartość niż książkowe czy kościelne zasady lub dogmaty. Tu widocznie występuje jej cecha uporu. Najwięcej zaś bojaźliwą i przezorną jest w okresie macierzyństwa. To bardzo ważny moment życiowy dla niej samej, jak i mającego się urodzić potomka. W pierwszych sześciu miesiącach kształtowania się płodu jest jak pod pręgierzem najróżniejszych sprzecznych nieraz guseł, zabobonów, wróżb, przyroków, które spełnić trzeba, gdyż każde uchybienie, choćby mimowolne, tradycji, wpłynie bezsprzecznie ujemnie na płód i na przyszłym rozwoju psychofizycznym dziecka zaważy.
Oto szereg przesądów, wróżb, guseł:
III. Poród
1. Aby kobieta nie czuła wielkich boleści przy porodzie dają jej mocnej czarnej kawy z tłuczoną „matką” (sporysz) albo z „okowitą” (spirytus) lub „macicowego” ziela (mięta). Pod krzyż kładą coś twardszego.
2. Urodzone dziecko bierze „akuszera” i śpiesząc z nim do okna co na drogę jest zwrócone, trzyma je wysoko i mówi: „Widzisz, kawaler glądnął” (jeśli to dziewczynka) albo „Widzisz, panna glądła” (jeśli chłopak), aby było lubiane u płci przeciwnej.
3. Dziecko kąpie się w „wasce” w letniej, niezagotowanej wodzie, aby ludzie nań nie wrzeli. Do wody dają słomę, aby dziewczyna miała długie włosy, pieniądze, aby dziecko było bogate i „szporowite” (pieniądze te zabiera akuszerka dla siebie) oraz makowiny, aby dobrze spało.
4. Naczynie, w którym grzeje się woda powinno być gliniane polewane, a nie żelazne, bo dziecko może dostać początków zatrucia (?).
5. Wodę po kąpieli należy wylać na zieloną trawę, aby dziecko rosło i było czyste. Można ją też wlać w wykopany w tym celu dół wraz z pępowiną (jeśli się jej nie zachowa lub nie spali). Nie należy wody wylewać na ścieżki ani na gnój, bo dziecko będzie deptane przez całe życie i chorowite.
6. Po pierwszej kąpieli dziecko obwija się w ręcznik i kładzie obok matki.
7. Pewną rolę odgrywa też dzień i miesiąc urodzenia. Najszczęśliwsza jest niedziela, jak ludzie wracają z kościoła. Szczęśliwe są też „tłuste dni”, święta i miesiąc październik (dziecko ładne i bogate); urodzenie w sierpniu wróży fach młynarski.
8. Pierwsze pożywienie dziecka to rumianek z cukrem, podawany „nuplem” lub węzełkiem. Na drugi czy trzeci dzień otrzymuje pierś.
IV. Chrzest
1. Za „krzestnych” bierze się najbliższych sąsiadów „żeniatych”. Nie prosi się ani zaręczonych, ani kobiety „w stanie”, bo dziecko może umrzeć, chyba że przewróci fartuch na ręby.
2. Ubierając dziecko do chrztu, należy chuchnąć mu na szyję, aby się w życiu nie wypierało.
3. Przez próg „krzestnowie” niech przestępują prawą nogą i niosą dziecko w prawej ręce, aby nie było „sznajńdą”.
4. „Krzestna” nie powinna wychodzić na stronę, bo dziecko będzie się pojszczywało.
5. Niosąc lub trzymając dziecko nie powinna się oglądać, bo będzie bardzo wścibskie.
6. Ubranie dziecka: koszulka, jacka, copka. Dziewczynki ubiera się na kolor różowy, chłopców biało z „jasnymi” (niebieskimi) wstążeczkami i szyi i u rąk.
7. Jak „krzestna” ubiera „zagłówek” dziewczynki, bierze igłę z nicią i robi kilka ściegów, aby dziecko było zdatne do szycia. Chłopcu zaś kładą do „zagłówka” kartkę, aby się dobrze uczyło lub pieniądze, aby było bogate.
8. Aby dzieci kochały się między sobą, wiążą „zagłówek” wstęgą od ślubnego bukietu.
9. Przed wyruszeniem do chrztu odmawiają wspólną modlitwę (ewangelicy) i kropią wodą święconą (katolicy), aby „czorny” (diabeł) nie miał dostępu ani do matki, ani do dziecka.
10. Koło kapliczki w drodze do kościoła należy wejrzeć na dziecko, aby było pobożne.
11. Do chrztu trzyma dziecko „krzestny”, jeśli chłopak, „krzestna” jeśli dziewczynka.
12. Do kościoła wchodzić należy jednymi tylko drzwiami, bo inaczej dziecko będzie „morą”. Tak samo jeśli „krzestna” patrzy do wnętrza kościoła dziurką od klucza.
13. Płacz dziecka w kościele wróży dobry śpiew, ale i bojaźń.
14. Po powrocie z kościoła na progu, pod stołem, czy też przy oddawaniu matce, uderza się dziecko rózgą, aby było karne, po czym mówi się: „Wzięliśmy wóm poganinka, przynieśliśmy chrześcijaninka” i „szczęści się” (życzy) matce. U ewangelików „krzestna” schodzi z bryki na krzesełko, oddaje dziecko „krzestnemu”, a ten niesie je matce.
15. Na widocznym miejscu (na drzewie) w ogrodzie wywiesza się wiecheć długiej słomy, a do okna daje się copkę, aby dziecko było „widziane”.
16. „Krzestnowie” dają dziecku na pamiątkę „wiązarek”. Są to zazwyczaj pieniądze, za które należy dziecku coś kupić albo spotrzebować na coś co się w domu nie darzy (pieniądze szczęśliwe) lecz nigdy na wódkę, bo dziecko będzie pijaczyną.
17. W „wiązarku” powinno być kilka monet, nie jedna, aby dziecko miało dużo pieniędzy. Pieniądze te nie śmią być jednak pożyczane, bo dziecko zawsze będzie biedne.
18. Matka, nie idąca na „wywód” uważana jest za czarownicę.
V. Pierwszy rok życia
1. Pieluszki należy prać codziennie, z wyjątkiem piątku, bo wtedy otwierają się rany Pana Jezusa. Brudne pieluszki trzymać razem. Wodę po wypraniu wylewać pod kwiaty w ogródku.
2. Do sześciu tygodni nie należy suszyć na dworze, ale na „ryczce” (drągu) nad piecem, pilnie bacząc, aby się nie nadpaliły, bo takoż na dziecku będzie się ubranie paliło ( Przysłowie: Drze choćby polił). Później, gdy świeżą pieluchę przyniesie się z pola, nie należy nią podkładać bezpośrednio, bo dziecko dostanie „wiatry”.
3. Nie zostawiać pieluch po zachodzie słońca, bo dziecko będzie ciemne i diabeł je porwie.
4. W niedzielę nie należy wieszać pieluch na żerdzi ani na płocie, ale na sznurze i przypiąć klamrami, bo dziecko będzie „niespołem” (do niczego).
5. Do sześciu niedziel formują dziecku główkę w kąpieli, aby była okrąglutka.
6. Ubierać należy zawsze prawą rączkę wpierw, bo inaczej dziecko będzie „mańczate”.
7. Pierwsze sukienki szyje się dziecku z nowej materii, następnym dzieciom już ze starej, aby się dzieci wzajemnie kochały.
8. Dziecka nie należy po kąpieli kłaść na stół, bo będzie miało ciężką mowę.
9. Matka do wywodu nie powinna jeść nic tłustego, bo inaczej dziecko będzie wszawe.
10. Winna mieć zawsze na „pozorędzi” (pod ręką) książkę do nabożeństwa, wodę święconą i kredę, aby „czorny” nie nawiedził. „Był za oknem i śpiewoł: hi, hi, hi” – mawiają niektóre.
11. Matka nie może sama zostać w izbie, ani też nigdzie wychodzić, zostawiwszy dziecko same, bo diabeł ją „zawieje”, ją albo dziecko uprowadzi, zostawiając „podciepa”.
a) Chłop jeden szedł w pole i widzi: diabeł prowadzi kobietę. Chłop stanął, rżnął diabła w pysk i mówi: roz! Chłop rżnął drugi roz i mówi: roz! a diabeł mówi: dwa! Chłop rżnął trzeci roz i mówi znowu: roz! a diabeł: trzy! i znikł, mówiąc: tyś chłopie wygroł! Teraz dopiero kobieta się przebudziła i wróciła w koszuli do domu.
b) Diabeł porwał kobietę i zaprowadził na kały koło Antonina i znikł. Ktoś przechodził i słyszał jak tonąca wołała: przynieś mi czepek połogowy. Chłop nie przyniósł na czas i kobieta utonęła w bagnie.
c) Jedna kobieta zostawiła w domu dziecko i poszła do sąsiada „na klaksy” (na plotki). Jak przyszła, była w izbie „glapa” (wrona) i zniknęła wnet, a zamiast dziecka został „podciepek”.
12. Do roku nie należy dziecku obcinać paznokci ani strzyc włosów, ani przykraczać, bo dziecko nie będzie rosło. ( paznokcie obgryźć)
13. Nie dawać mu nic „narządzanego” (łatanego), bo będzie stale obtargane chodziło.
14. Nie dawać jaj czy jajecznicy, bo będzie się bało grzmotu.
15. Nie dawać mu klekotek jako zabawki, bo będzie „pierdołą” (plotkarzem).
16. Nie zaszywać nic na nim, bo przez to się rozum zaszywa.
17. Aby dziecko dobrze spało dają do picia wywaru z makówek.
a) filiżankę po wypiciu mleka (przez dziecko) wieczorem odwracają dnem do góry i stawiają pod kołyską
b) nie wymiatają śmiecia spod kołyski, ale biorą ziemi spod trzech progów i rzucają pod nią
c) nie pozwalają nikomu usiąść na pustą kołyskę
d) matka nie podaje nikomu ręki ani na powitanie, ani na pożegnanie
18. W rocznicę urodzin dają dziecku do wyboru: książkę, chleb, rózgę. Na podstawie wybranej przez dziecko rzeczy, wróżą o jego przyszłości.
VI. Odstawianie od piersi.
1. Kiedy nie odstawiać?
a) w czasie śniegu, bo siwieje
b) w czasie przylotu lub odlotu ptaków (chyba o północy, jak śpią), bo będzie „vogla”
c) jak liście opadają, bo będzie „laufer”, nigdzie miejsca nie zagrzeje.
2. Kiedy odstawiać?
a) jak są kupki siana i mendle zboża, bo będzie się trzymało „kupy”, razem
b) w Nowy Rok, aby się nie zestarzało
c) Jak miesiąc rośnie, aby szybko rosło
d) w maju, gdy kwitną drzewa, bo będzie szczęśliwe
3. Gdy się dziecko dwa razy odstawia, będzie miało oczy „oprzyroćliwe” jak czarownica.
4. Aby dziecku pierś zniechęcić, smarują je solą, pieprzem, sadzą, obwijają w skórę włochatą.
VII. Choroby dziecięce
1. Jeśli dziecko pierwszy raz się zobaczy, należy zaraz spojrzeć na paznokcie własne.
2. jeśli za dużo płacze, liznąć je po czole i splunąć trzy razy,
3. Gdy się ktoś dziecku dziwuje i ono zaczyna płakać, to robią mu koszulką trzy krzyże na czole, aby odpędzić „przyrok”.
4. Jeśli nie wiadomo kto „oprzyrocył”, należy „spatrzeć przyrok”. Sposobów jest kilka:
a) do czystej wody w kieliszku włożyć trzy żarzące się węgielki i trzy kruszyny poświęconego na Wielkanoc chleba; jeśli chleb utonie, to przyrok zadany. Wtedy koszulkę dziecka maczać w wodzie i robić trzykrotnie po trzy krzyże na czole dziecka, spluwając każdorazowo poza siebie.
b) trzy kawałki żarzącego się węgla i trzy kawałki poświęconego chleba włożyć do szklanki z wodą. Jeśli chleb utonie, przyrok zadała kobieta, jeśli węgiel, mężczyzna. Chleb wyrzucić kurom, wodą obmyć dziecko trzykrotnie po czole, piersi i rękach, resztę wody z węgielkami wylać na zawiasy drzwi, aby czarownica, która przyrok sprawiła, uwiesiła się.
5. Jeśli dziecko płacze, będąc na ogół zdrowe, każą obcym ugryźć je w serdeczny palec aż do krwi i skrwawiony obwijają ślubną jakąś rzeczą.
6. Dziecku cierpiącemu na pęcherz, dają pić herbatę z pietruszką.
7. „Przełamane” dziecko kładzie się w letniej wodzie i dociąga się lewe kolano do prawego łokcia lub czoła trzy razy. Jeśli nie pomoże od razu, smarują dziecko okowitą z tłuszczem i po dwóch, trzech godzinach nowe naciąganie aż pomoże.
8. Gdy jest jęczmień w oku, żga się tępym końcem innego jęczmienia i wrzuca się go do studni. Zabieg ten uskutecznić należy przed wschodem słońca i w milczeniu. Można też pocierać rogiem dziecięcej poduszki.
9. Gdy dziecko zaczyna „krząkać”, kładzie się je o północy pod niecki i trzy razy przegania się przez nie świnię.
10. Dziecko uderzone suchą miotłą dostaje suchoty. Zaczynają się od prawej ręki. przemierza się tedy dziecko wzdłuż i wszerz tak długo, aż długości się zrównają. W miarę potrzeby dziecko naciąga się.
11. Angielska choroba powstaje od przejedzenia się płonymi pokarmami. Poznaje się ją po tym, że dziecko bardzo chętnie zakłada nogę na nogę w czasie snu. Lekarstwem jest kąpiel w morskiej wodzie. Dla jej braku starczy zakopać dziecko do ziemi na wiosnę po samą szyję i choroba minie.
12. Gdy matka położy dziecko na deszczu, będzie piegate. Jak pozbyć się piegów? Iść do kobyły po pierwszym źrebięciu przed wschodem i po zachodzie słońca przez trzy dni i umyć się każdorazowo wydojonym mlekiem albo umyć się pierwszym śniegiem, albo gnojówką, gdy jaskółki przylecą.
13. Gdy dziecko pies przeskoczy, będzie miało ciągoty.
14. Na kołtun: ustrzyc włos, owinąć nim monetę i nosić we woreczku na piersi. Jeśli po kilku dniach włos się rozwinie, kołtun jest uleczalny. Wtedy strzyże się owymi nożyczkami i zażegnywuje.
15. Łupież smarują masłem niesolonym.
VIII. Kołysanki
1. Aniele Boży, Stróżu mój,
ty zawsze przy mnie stój,
a jak ci się uprzykrzy przy mnie stać
to wleź na łóżko do mnie spać.
2. Uśnij dziecię, uśnij
albo też urośnij,
byś się mogło przydać,
gąski w pole wygnać.
3. Lulu, lulu małe dziecię,
jak nie uśniesz, odyńdę cię.
4. Schlaf Konderlein, schlaf,
im Garden ist ain Schlaf
und du bist sein Sohnerlein,
drum bist du auch ein Schaffelein,
schlaf, main Kindchen, schlaf.
5. O dziecku, nie mającym prawowitego ojca mówią, że mu się w maślonce utopił, jego zaś nazywają „znajdek”.
Materiału dostarczyły pp. Brixowa, Drygałowa, Jakubowska, Marczykowa, Wawrzyniakowa, Weichrauchowa, Wróblowa, Wysocka.
WESELE
1. Zaloty
Wszystko zaczyna się od chwili, gdy jego coś „tknie” albo jeden drugimu w oko wpadnie albo też od przypadku. Okazyj do tego sporo: tygodniowy targ czy nabożeństwo niedzielne, odpust czy zabawa w gościńcu, przedstawienie czy wspólna wycieczka. Spodobali się…
Zaczynają się spotykać co pewien czas w określonych miejscach poza domem, póki ona nie zaprosi w rodzinne progi. Toczą się odtąd wspólne rozhowory przy rodzicach, a ci, jeśli im młodzian odpowiada, pozwalają młodym na samotne pogawędki bez świadków, na przechadzki czy zabawy. „Oni więcej mają do powiedzenia sobie niż nam” – mówią wyrozumiale. Gościnność najważniejsza, o tej zapomnieć nie wolno. To już na głowie panny. Najczęściej ona sama usługuje, co na smak podobno wpływa. Na panieńską usłużność patrzeć jednak trzeba przez pryzmat starego przysłowia: „przez żołądek do serca”. Kawaler zaś w zamian za gościnne przyjęcia, przynosi podarki w postaci czekoladek czy ciasteczek i zobowiązany jest zaprosić swą wybrankę z rodzicami na zabawę.
2. Zwiady
Gdy okres wspólnobycia wydaje rezultat dodatni, wtedy kawaler upatruje sobie starszego i stateczniejszego przyjaciela – faktora i idą na zwiady czy pytanki. Animuszu dodaje im butelczyna likieru. Wszedłszy w dom Marynczynych rodziców, pochwaliwszy Chrystusa pozdrowieniem siadają na zaproszenie za stół i zaczyna się rozmowa powszednia o pogodzie, urodzaju czy polityce, poczem faktor – swat wyłuszcza powód swych odwiedzin: szuka zony dla młodego Stasia i pyta rodziców o przyzwolenie. Cóż oni? Młodymi rządzić nie będą, ani za nich żyć, niechże więc sami decydują. ( Jeśli im swaty nie na rękę, wymawiają się młodym wiekiem córki, jej niezaradnością życiową, czy spóźnionymi pytankami)
– Gdzież więc Marynka?
– Na dworze, nie widzieliście jej?
– To zawołać ją trzeba! – decyduje ojciec
(Ona zaś ukryta w drugiej izbie czy komorze)
Przywołują ją i pytają o zdanie. Serce z uciechy skacze, ale nie chce tego pokazać. Jest sobą. Zakrywa twarz fartuszkiem i niby się boczy.
– Abo ja wiem?! – mówi wstydliwie, jakby się namyśla, choć postanowienie dawno zapadło.
Przysłowie: Wesele pod płotem, zaręczyny potem. Wtedy swat wyciąga krwistego (miłość), czy zielonego ( młodość) koloru butelkę i stawia na stół, mrugnięciem żądając kieliszka.
– Toć daj nam kieliszek – rzecze matka do córy. Swat nalewa i podaje. Młodzi przepijają do siebie. Wystarczy to na przyzwalającą odpowiedź. Matka zaś zabiera się do szykowania podwieczorku. Zdarzenie to ma miejsce zazwyczaj wśród tygodnia. Migiem zadudni o tym we wsi i cichnie.
Jedna ze starych wielkopolskich pieśni mówi:
A ja pójdę do komory
Że to niby płakać
A ja będę po komorze
Od radości skakać
3. Smowy
W sobotę tego samego tygodnia następuje część druga – smowy. Tu zbierają się starsi: rodzice panny i kawalera i przy miłej pogawędce, statecznie umawiają się o posag obustronny, o termin wesela i gości weselnych.
4. Zapowiedzi
Młodzi tego samego dnia z poświadczeniem od sołtysa (tyczącego ich stanu), idą do księdza dać na zapowiedzi. Z kościoła udają się do biura policji, gdzie otrzymują kartę zapowiedzi i tę oddają u sołtysa we wsi, gdzie przez dwa tygodnie wisi na widocznym miejscu. W niedzielę, gdy ksiądz zapowiedzi z ambony ogłasza, młodzi są nieobecni, aby ich głowa w dalszym życiu nie bolała.
5. Spraszanie gości
W ciągu ostatniego tygodnia przed weselem sprasza się gości. Panna młoda wybiera sobie druhny, pan młody swych drużbów. Obowiązkiem drużbów jest zapraszanie gości weselnych w imieniu państwa młodych. Dwa czy trzy dni przed weselem ubierają się strojnie w sukienne sukmany, stroją w kolorową przepaskę przez ramię przewieszoną i mniejsze wstążeczki. Jeśli jadą na koniach i one zażywają tej parady. Jadąc od domu do domu śpiewają piosenki, które cicha noc daleko roznosi:
Jadą drużbowie, drużbowie,
Jadą drużbowie,
Jeden na cielęciu,
drugi na krowie.
( Kiedy wrota zamknięte śpiewają)
Wstańcie otworzyć sąsiedzie,
Wstańcie otworzyć,
Bo tam pada zimna rosa
Chce nas odmrozić.
Otwórzcie wrota drewniane,
Wrota drewniane,
Bo jak nam nie otworzycie,
Wywalę ścianę.
( Otwarto, weszli. Jeden z drużbów zaczyna, reszta mu wtóruje)
Jadą drużbowie od Marynki
I Stasinka kawalerowie.
Wysyła nas tu pan młody,
Że mamy prosić,
Że na środę jest wesele,
Mamy ogłosić.
Po tym wstępie starszy drużba zaczyna „orateją”:
– Widział ci sam Pan Bóg z nieba,
Że Adamowi było żony trzeba;
Więc wyjął mu żebro z boku jego
I postawił wedle niego
I utworzył niewiastę.
Tak i to młode państwo się zgromadziło,
Jak dwa gołąbki w parze,
Jeśli ich kto rozłączy
Tego Pan Bóg skarze,
Ale ich nikt nie rozłączy
Chyba Ty Boże Wszechmogący.
Szanowni goście!
Więc się nam nie wymawiajcie,
Słowo nam dajcie,
To młode państwo do domu Bożego zaprowadźcie,
A z domu Bożego do domu weselnego,
Ta, będziemy używać,
Co Bóg raczy dać.
Więc was zapraszamy na sądek gorzałeczki,
Piwa dwie beczki;
Na dwa pieczywa chleba,
Którego nam każdemu potrzeba,
Na sera gomuły, to jest pół kopy,
Będą go jadły tęgie chłopy.
Będzie tam także gąsior tłusty,
Tuczony w stodole pustej;
Będzie tam jeszcze co więcej,
Bo wół na krępulcu jęczy,
A wieprz w komorze,
Ten nam dopomoże.
Będzie tam także i bas,
Który się naje i napije
I pójdzie do dom wczas;
Będą tam także chała maje dudy,
Będą się trzęsły starym i młodym udy,
Proszemy was o młodzieniaszka,
I o szkapinę pod młodzieniaszka,
Żeby szkapina nie była chuda,
Bo do kościoła daleka dróga;
Byłaby to wielka sromota;
Gdyby miał pan młody wyciągać konia z błota,
Jeszcze więcej wrzasku niż w pijasku.
Proszemy Was o koniki i powóz
i o panny na wóz,
żeby miały spódniczki uprasowane,
podwiązki podwiązane,
by czasem tej młodej pannie wstydu nie zaznały.
Więc nam się nie wymawiajcie,
słowo nam dajcie,
to młode państwo do domu Bożego zaprowadźcie,
a z domu Bożego do domu weselnego.
Tam będziemy używać do dnia białego.
Więc was jeszcze raz zapraszamy na kubełek wody,
dla lepszej wygody,
na róg tabaki dla lepszej smaki.
Tam będziemy wesołowa
,
aż nam będą podeszwy od butów odlatować.
Po tej oracji drużbowie się kłaniają i częstują gorzałczyną. Opuszczając dom śpiewają:
Bądźcie tu zdrowi ludkowie,
Bądźcie tu zdrowi,
A na środę rano
Bądźcie gotowi.
6. Polterabend
Ostatni dzień swobody kawalersko – panieńskiej schodzi w niepamięć. W gorączkowym ruchu ani się spodzieją wieczora, co tak ostro mruga gwiazdami i świeżością kusi. Byle i jutro tak było i całe życie pogodne. Byle i deszczem przekropiło, dla bogactwa. Byle tylko welon nie zmókł, bo na dużo dzieci wróży…
Takie myśli nachodzą Marychnę, co wyszła z chaty odetchnąć ostatni raz swobodą. A tu nagle coś brzęk pod nogi; pełno szkła rozbitego czy porcelany się rozpryskuje. Chciałaby krzyknąć, może zakląć, ale świadomość jej szepce: to nie wybryk i złośliwość, ale to zwyczaj, to „polterabend”, kiedy każda z Marynczynych przyjaciółek w ten sposób składa jej życzenia na nową drogę życia.
Pan młody spędza swój ostatni wieczór w doborowej kompanii swych przyjaciół.
7. Goście się zjeżdżają.
Nadszedł ze wschodem słońca dzień najoczekiwańszy w życiu, dzień wesela. Ze wszech stron zajeżdżają „walanty” z gośćmi weselnymi. W domu panny młodej ruch. Najmilej widziane są teraz druhny – szwachny, bo sporo niezbędnych robótek je czeka. Przyjeżdżającym drużbom przypinają „woniączki” do piersi, główny drużba dostaje przepaskę jedwabną z kwiatami. Pomagają pannie młodej przy ubieraniu się w szatę ślubną. Nie omieszkają też wsypać jej do trzewiczka cukru, do kieszeni kruszyny chleba, aby życie jej w słodyczy i sytości upłynęło. Udzielają jeszcze rad jak się zachować w czasie przyjazdu pana młodego (wyglądanie), w kościele, po ślubie…
Goście weselni gromadzą się w ludniejszej izbie, coby wszystkich pomieściła. Krzepią się wspólnym posiłkiem. Kiedy nadjeżdża pan młody, formują się do wyjazdu. Przed tym jednak drużba ma swą główną przemowę, której wszyscy słuchają , stojąc.
Szanowni goście!
Proszę was , zbliżcie się wszyscy w koło,
Opowiem wam krótko a wesoło.
Podług starego zwyczaju
Zachowanego dotychczas w naszym ukochanym polskim kraju,
Jest to rzecz drużby grzecznie się sprawić,
obiad zastawić, przynieść kolacją,
a gdy potrzeba powiedzieć oracją.
Tak też i ja, chociaż nie jestem uczały,
to chciałbym wam powiedzieć kilka słów dla Bożej chwały.
A mi wybaczcie gdybym się zmylił w słowie lub w mowie,
Bo nie byłem w zadnej wyższej szkole,
Tylko przy cepach w stodole.
Moja najwyższa szkoła to cepy i stodoła.
Więc proszę was, posłuchajcie słowa mojego
W imię Ojca i Syna i Ducha świętego.
Tak zaczynam mowę moją, albowiem każdy człowiek przyszedłszy na świat,
winien najpierw zacząć od krzyża świętego.
Tak też i ja zaczynam…
Jako napisał Jezus święty o godach małżeńskich w Kanie Galilejskiej, na których sam Pan Jezus był zaproszony. Tak też i wy Państwo Młodzi, którzyście nas na wasze wesele zaprosili, zaproście przede wszystkim Jezusa Chrystusa, a my tutaj zgromadzeni przywitamy tych świętych gości. Oto teraz mamy się udać do kościoła, gdzie wy Państwo Młodzi macie przyjąć ten święty sakrament, małżeństwa, którego wam nikt nie rozerwie, tylko Bóg i grób. Ważna to dla was chwila, gdyż dzień dzisiejszy smutek lub radość wam zrodzi, bo wiecie, że stan małżeński jest tak ciężki jak kamień młyński, bo to nie na godzinę, nie na rok, ale na całe życie. Ważna to i dla was Rodzice chwila, gdy w dniu dzisiejszym ustaje niejako opieka wasza nad dziećmi waszymi. Rozważcie teraz każdy powinność swoją! Panie Młody! Jak masz szanować żonę swoją, jak żyć z nią w zgodzie, bo w takim domu, w takiej rodzinie, gdzie jest łaska Boża i pomoc z nieba, tam jest życie i dość chleba. Ale i ty Panno Młoda wiedz, że dobra żona dla męża jak złota korona, a zła żona dla męża cierniowa korona. A więc jeśliście się tak ułożyli, jak żyć chcecie i będziecie żyli, to wam tylko oczy trzeba wznieść ku niebu. Tam jest Opiekunka wasza i do niej się udawajcie, do niej się uciekajcie, a Ona dziś i na wieki nie wypuści was ze swej świętej opieki. Bo nie na to się bierzecie, abyście się bili, kłócili, poniewierali, ale na to, abyście się wzajemnie miłowali, a przez to innym przykład dawali.
Wianku wasz wianku, perłami sadzony,
płakać go dziś trzeba i matce rodzonej,
a wy chyba byście kamienne serca mieli,
żebyście wy wianka swego płakać nie musieli.
A teraz wy Ojcowie i wy Panie Matki, jeżeli macie jaki gniew naprzeciw Państwu Młodym, to proszę was: darujcie im! Teraz wy panny i młodzieńce, jeśli macie jakie upodobanie w tej Młodej Parze, to proszę was, wyrzućcie to upodobanie ze serca swego, gdyż nawet pożądanie jest już grzechem.
Teraz wy Państwo Młodzi!
Upadnijcie do nóg rodzicom waszym
Podziękujcie im za wychowanie, że was wychowali,
Nie okulawieli, nie oślepieli i dziś do stanu małżeńskiego doprowadzili.
Bo was nie poprowadzą na łańcuchu ani na powrozie, tylko pojedziemy
Po czworo lub sześcioro na wozie.
A ty Ojcze i Matko
Pobłogosław syna i córkę swoją.
Bo jeżeli wy im błogosławić będziecie,
to zapewne i ojciec niebieski nie odmówi im
błogosławieństwa świętego.
A ty Ojcze i Matko
Pobłogosław syna i córkę swoją.
Ja z mej strony życzę wam zdrowia, szczęścia,
Długiego życia, powodzenia dobrego,
Błogosławieństwa świętego od Boga Ojca, Syna i Ducha świętego.
(M.Bolach, Gliśnica)
Po tym przemówieniu państwo młodzi przyklękają przed rodzicami, a ci ich błogosławią, kropiąc wodą święconą. Chwila to najrzewniejsza dla wszystkich.
8. „Siadaj dziewczę na wóz”
Po pożegnaniu się z rodzicami, orkiestra gra „wsiadanego”, a goście weselni śpiewają:
1.Siadaj dziewczę na wóz i warkoczki załóż, bo ja po cie przyjechał,
Czy cie główka boli, czy też nie masz woli,
Czy ci ojca matki żal?
2. Nie żal ci mi ojca, nie żal ci mi matki
ani żadnej rodziny,
tobiem słowo dała, tobiem ślubowała
mój kochanku jedyny.
Śpiewają też pieśń podobną:
Oj siadaj, siadaj ty me kochanie,
nic nie pomoże to twoje płakanie.
Twoje płakanie nic nie pomoże,
bo już koniki stoją przy wozie.
Trzeba wtedy wsiadać, choć ze łzami w oczach. Orkiestra zajmuje pierwszy „walant”, bo cały orszak za sobą prowadzi. Następne zajmują Młody Pan z drużbami, goście starsi. Panna Młoda z druhnami na końcu. Przy bogatszych weselach są drużbowie dalsi na koniach. W drodze na przemian gra orkiestra i śpiewają weselowi.
Widzisz ty Marynko tę kościelną wieżą?
Tamci twój wianeczek temi końmi wiezą.
Oj wiezą go wiezą, uwieźć nie mogą,
Boś ty go Marynko zastawiła nogą.
Nieodłączną pieśnią, prawie obowiązkową, jest:
1. Wyszła dziewczyna, wyszła jedyna,
jak różowy kwiat,
oczka zapłakała, rączki załamała,
zmieniał jej się świat.
2.Czego ty płaczesz, czego lamentujesz,
dziewczyno moja?
jak ja mam nie płakać, nie mam lamentować,
nie będę twoja!
3. Będziesz dziewczyno, będziesz jedyno,
będziesz dalibóg,
ludzie mi cie rają, rodzice dają
i sam sędzia Bóg.
4. Ty pójdziesz górą… itd.
Orszak cały przystanął naraz Cóż to? Wypadek? Koło albo dyszel złamany? Nie, bo śpiewy nie milkną , na przodzie rozhowor i pełno wiejskiej gawiedzi. Postawili zaporę, że ani rusz przejechać, jeden z odważniejszych obchodzi walanty i zbiera od weselnych datki. Jak wszyscy okupią się, zapora zostanie usunięta i mogą jechać dalej.
Źle jednak, jeśli spotka się pogrzeb w drodze, bo śmierć rychłą zwiastuje. Nierówne wyruszenie koni z podwórza, złamanie koła lub dyszla też wróży nieszczęśliwe życie albo wichura czy ulewny deszcz. Niedobrze też mieć jakąś pożyczoną rzecz na sobie.
Do ołtarza drużba prowadzi młodą pannę, druhna – młodego pana. Nowożeńcy klękają obok siebie, przy czym uważać należy, aby przyklęknąć choćby rąbek fartucha czy płaszcza wspólnikowi, aby mieć nad nim górę w życiu przyszłym, niewiasta daje kościelnemu pierścionki, ten podaje je księdzu na tacy. Idąc na ofiarę, młoda pani powinna żądać pieniędzy od młodego pana.
9. Przyjęcie Młodej Pani
Po ślubie nowożeńcy wracają wspólnie, siedząc obok siebie. Tu znowu jest przesąd, aby nie przemówić pierwszy, bo ów „chybki” w późniejszym życiu pierwszy daje rękę do zgody. Podobnie i w noc poślubną, kto pierwszy położy się do łóżka, ten będzie rozkazywał. Wracając wśród drogi orszak przystaje: zbiórka „na bicz” dla furmanów, a właściwie w tym celu, aby Pan Młody mógł uciec naprzód. Reszta gości goni go, aby schwytać. Jest to zabawa bardzo niebezpieczna i ryzykowna, podczas której zdarzają się nieszczęśliwe wypadki (połamane koła, dyszle, wywrócenia, poturbowania). Przyjechali przed dom. U wejścia duża dzieża, wywrócona dnem do góry. Siadają na niej Państwo Młodzi i spożywają chleb z solą, jakim ich rodzice witają .Zebranej w koło biedocie rozdają kawałki „placka”. Jeśli to w porze dopołudniowej posyłają do szkoły koszyk z darami, aby rozdać dzieciom.
10. A teraz „wesołować”
Po zaspokojeniu żołądka idzie się do gospody miejscowej na tańce. Gdzie mieszkanie obszerniejsze, zabawę urządza się w domu. Przygrywają skrzypce, dudy, bęben, trąba jakaś czy klarnet albo też sama harmonia ręczna. Nie zapominają tez goście o śpiewie, np. „Smażyła baba lebiodę”
Smażyła baba lebiodę,
Smażyła baba lebiodę, lebiodę,
Posłała dziada po wodę, po wodę,
Posłała dziada po wodę,
Nim się dziadzisko przywlekło,
Nim się dziadzisko przywlekło, przywlekło,
To się lebioda przypiekła, przypiekła,
To się lebioda przypiekła,
Baba na dziada zynzoli
Baba na dziada zynzoli, zynzoli,
Dziod się do wyra gramoli, gramoli,
Mykej ty stary piorunie,
Mykej ty stary piorunie, piorunie,
Bo się to wyro załumie, załumie,
Bo się to wyro załumie,
A jak się wyro załumie,
A jak się wyro załumie, załumie
Bydymy leżeć na słumie, na słumie,
Bydymy leżeć na słumie.
Śpiewają też: „Ej i w polu jezioro”, „Na środku pola”.
Koło północy zasiadają wszyscy do obiadu, przeplatanego przemowami, toastami, obrzędami. Zaczyna znowu starszy drużba po chrześcijańskim pozdrowieniu tymi słowy:
Co tu za goście bywali, że taki niski domek stawiali?
pewnie się żadnych chrzcin, ani wesół nie spodziewali,
że takie wysokie progi dawali!
A my drużbowie mali, malusińscy,
nazbijalim sobie sińcy,
paluszki u nogi
przez te wysokie progi.
Szwachny się zafrasowały
z kim teraz będą tańcowały.
Oj, mamy tutaj jednego doktora,
który nas uzdrowi od rana do wieczora….
Teraz do jedzenia siadajcie,
sami sobie przeżegnajcie,
za mną drużbą nie czekajcie.
Jedzcie i pijcie śmiele, póki dusza w ciele,
bo jak dusza wyjdzie z ciała,
to ani jeść, ani pić nie będzie chciała.
Jedzcie ze świętym Jakubem,
nabierajcie łyżki z czubem!
Potrząsajcie łyżkami,
Jak Żydzi sakiewkami.
Bo wiecie dobrze, że kto się na weselu nie naje, nie napije
ten warcin dobre kije.
W czasie jedzenia inny z drużbów czy weselnych gości zaczyna gładko recytować:
Niech sto lat para młoda ta będzie żywa,
Niechaj się kocha ogniście,
Niechaj pomyślność się zlewa
Jako w jesieni z drzew liście.
Niech o miłości im szumią drzewa,
Świergocą różne ptaszęta,
Niechaj im słowik piosenki śpiewa
I bocian o nich pamięta.
Nowożeńcy niech żyją!!!
To pierwsze hasło do spełnienia kielichów, po którym następne powtarzają się często. Przemów i życzeń nie brak. A orkiestra gra skoczne oberki, polki, mazurki czy statecznego poloneza. W tym czasie któraś z niewiast z towarzyszką zaczynają zbiórkę na czepek dla młodej pani. Chodzą z dwoma talerzami i świeczką, rozpoczynając zbiórkę od pana młodego. Dla animuszu śpiewają sobie:
Młodo pani czepka ni mo,
w grochowine łeb owijo.
A młody pón nie uchował źrebca,
Ni mo za co kupić młodej pani czepca.
Młodo pani na czepeczek prosi,
bo go rada na swej głowie nosi.
Dajcie nam dajcie białego,
Pojedziemy do Ostrowa po coś ładnego.
Młodo pani na czepeczek prosi,
bo go rada na swej głowie nosi.
Prosi, prosi bardzo pilno,
Bo jej w główkę bardzo zimno.
Gdy się ktoś ociąga z datkiem, śpiewają mu:
1. Dajcie nom co macie dać,
nie dajcie nam długo ziorać (prosić),
bo my się dość uzi orały,
jeszcze my nic nie dostały.
2. Puknijże się po kolanie,
niech ci worek dobrze stanie,
machnij się po prawym boczku,
Mosz pieniądze we woreczku.
3. Oj ty miły parobysiu,
pomachej się po worysiu,
po worysiu, po kieszeni,
młodek pani wianek wzieni.
Mosz jeszcze, dosz jeszcze;
Oj mo on, oj do on,
Oj mo on w kieszeni,
Oj do on po chwili.
Mosz jeszcze mosz,
Dosz jeszcze dosz.
Mosz jeszcze w kieszeni,
Coś zarobił w jesieni…
Da ktoś grosz, za grosz mu „dziękują”:
Czyś ty mądry, czyś ty głupi,
czy kto za grosz czepiec kupi?
Znajdzie się figlarz co da guzik i jemu odpłacą:
Och ty stary głupi wole,
Co tu siedzisz przy tym stole,
Weź sobie to guziczysko,
Przyszyj sobie do porczysków.
Do gospodyń tak śpiewają:
Ach wy miłe gospodynie,
Sprzedałyście drogo świnie,
Drogo świnie i pszeniczkę,
Złóżcie jej na kolebeczkę.
Po niedługim czasie wchodzi kucharka z obwiązaną ręką, a za nią druga kobieta z miską i mięsza w niej warzechą. Kucharka zaczyna jęczeć, płakać i opowiada, i opowiada, że gotując obiad, poparzyła sobie ręce. Towarzyszka jej śpiewa:
Kuchareczka jeść warzyła,
rączki sobie poparzyła,
złóżcie jej się na doktora,
żeby była rączka zdrowa.
I znowu sypią się datki.
11. Oczepiny
Północ minęła. Wszystko rozochocone. Orkiestra gra coraz inne polki, walce, tanga, goście tańczą, starsi siedząc za stołem i popijając na cześć młodych, wypowiadają mniej czy więcej pochlebne o nich zdania. W pewnej chwili młoda pani przeprasza i wychodzi, zaś pan młody w okolu drużbów i gości zostaje. Młodą panią uprowadzono do osobnego pokoju i tam zdejmują jej panieński wianek, a wkładają czepek. Obrzędowi temu towarzyszy pieśń staropolska.
Oj chmielu, chmielu ty bujne ziele,
Nie będzie bez cie żadne wesele
Oj chmielu, oj nieboże
Niech ci Bóg dopomoże,
Chmielu niebo – że.
Żebyś ty chmielu na tyczki nie laz
Nie robiłbyś ty z panienek niewiast.
Oj chmielu…
Ale ty chmielu na tyczki włazisz,
Niejedną panienkę ze świata zgładzisz.
Oj chmielu…
albo:
Poszła Marysia ku ogródkowi,
kopać dołyszek swemu wiankowi
dołyszek wykopała,
wianuszek zakopała,
teraz go płacze.
Kiedy już czepek włożony, nakrywają Młodą Panią z dwoma innymi na krzesłach, czy ławce i przywołują Pana Młodego albo też wyprowadzają je przed niego i z każdą po kolei tańczy kilka obrotów, aż natrafi na żonę i z tą zostaje. Jeśli nie zgadnie od razu, wyśmiewają go wszyscy i musi zgadywać drugi raz, złożywszy odpowiedni okup za pomyłkę.
Teraz rozpoczyna się długi taniec tzw. „przodek”, kiedy Młoda Pani tańczy z wszystkimi weselnikami, aby pożegnać swobodę, a na przywitanie z mężatkami. Każdy z uczestników dośpiewuje jej jakąś przyśpiewkę na nutę oberkową.
Nieszczęśliwe białogłowy
wsadziły ją do komory,
jak szeptały, tak szeptały
aż ji wionek odebrały.
Zawdzioły ji to czepczysko
musi kochać to chłopisko.
Ty Marynko, serce moje,
Rumienią się liczka twoje,
A bardziej się rumieniły,
Kiedy przy matuli były.
Z tej studni żeś wodę brała
i w niej żeś się umywała,
a teraz ci mocny Boże,
ani woda nie pomoże.
Nikomu tak nie przystoi
jak Marynce i Stasiowi,
bo jak siedzą koło siebie,
to tak siedzą choćby w niebie.
Przed okienkiem ogródeczek,
w ogródeczku leszczyna,
winszuję tej Młodej Parze
ładnego syna.
Stoi szklanka koło wianka
Wyszła za mąż strzyżewianka.
A za kogo? Za jednego,
Za chłopaka porządnego.
Przypatrzcie się wszyscy ludzie,
jak Marynce ładnie będzie,
czy w czepeczku, czy w wianeczku,
czy z Stasinkiem na łóżeczku.
Od Ostrowa idzie burza,
ta Marysia kiejby róża,
a ten Stasiu jak lilija,
będzie ładna familija.
Mój szwagiereczku ostry,
nie bijże mi siostry,
bo moja siostra do kija nie rosła
tylko do roboty szwagiereczku złoty ( śpiewa siostra Młodej Pani)
Bóg wóm zapłac wszyscy ludzie
co ją ganicie,
a będzie z niej gospodyni,
to zobaczycie ( śpiewa matka Młodej Pani)
Ty bratowo, ty nadobna,
powiedzże mi, żeliś dobra.
jakś niedobra, bój się Boga,
mego brata za cie szkoda ( śpiewa siostra Młodego Pana)
W końcu tańczy para młoda bez śpiewu. Młoda pani zrywa swemu mężowi kwiat mirtowy. Jest to i znak do pójścia na spoczynek.
12. Na dobranoc.
Goście weselni widząc, że młodzi chcą na spoczynek, żegnają ich znowu pieśnią, ale i już bardziej rubaszniejszą i ciętą.
Ty dziewucho coś tak zbladła?
Korona ci z głowy spadła.
Chłopcy od cię odstępują,
zakochani ci dziękują.
U sąsiada wielka woda,
ta Marynia jak jagoda,
a ten Stasiu jako zając
za Marynią podrygając.
Poszli. Położyli się do snu. Za chwilę słyszą dalszy repertuar przyśpiewek, skomponowanych najczęściej na poczekaniu:
Ty Marynko coś ci powiem,
nasmaruj ty łóżko łojem,
bo jak przyjdzie ciało w ciało,
żeby łóżko nie skrzypiało.
Ty Marynko szczęścio ni mosz,
bo na długiej słomie ligosz,
podłóż sobie snop targany,
będą syny jak barany.
Ty Marynko zatkaj oczy,
bo dostaniesz kiszkę w nocy,
Ach, mój Boże, róbcie już co,
bo nom zimno i gorąco.
Na kapuście drobne liście,
pomaluśku na mnie lyżcie,
pomaluśku i powoli,
bo mnie brzuszek bardzo boli.
Po owsianej słomie drepce,
on ji takie słowa szepce,
a szepce ji takie dziwy,
będzie chłopak przede żniwy.
Jakąście mi córkę dali,
że ma dziurkę pod pachami!
Nie kłopocz się chłopcze drogi,
przyjdzie dziurka między nogi.
Do południa krowy pasła,
po południu za mąż poszła,
do północy łóżko trzeszczy,
po północy chłopak wrzeszczy.
Leźcie głośno, róbcie swoi,
niech Marynka się nie boi,
już ją mama nie przegoni,
jako przed tym przy jabłoni.
Śpiewacy wracają na dalszą zabawę do sali czy izby, inni idą się przespać nieco, aby być zdrowym na czas.
13.Ogon „wesoła”
Nazajutrz odbywa się zakończenie, czyli „ogon” wesela. Zaczyna się obiadem o normalnej południowej porze. Dopieroż to uciechy, gdy już wszyscy się zebrali, a młodożeńców nie ma. A już to pełno żartów i humorystycznych dowcipów. A żeni cha nie widać, bo ktoś z „weselnych” podstępnie zakradł się do jego sypialni, porwał trzewiki, spodnie czy kapelusz i młody pan musi teraz posyłać okup, aby mu rzeczy zabrane zwrócono.
Po obiedzie odbywają się tańce aż do wieczora, a wieczorem rozjeżdżają się goście do codziennych swych zajęć.
(Materiał powyższy zebrany głównie w Gliśnicy w roku 1935, uzupełniony przyśpiewkami ze Strzyżewa. Dostarczyli go: Marcin Bolach, Maria, Frania i Bronisława Hoffmannówny, Winkler Augustyn z Gliśnicy, Derzyna, Marczyk, Wawrzyniak ze Strzyżewa).
Dodatek: przemowa przed wyjazdem do ślubu ( p.Wawrzyniak, Strzyżew)
Szanowni Goście i wy Nowożeńcy!
wg słów św. Pawła Apostoła,
zamierzacie jechać do kościoła,
aby przyjąć tam sakrament małżeństwa,
sakrament ten, który to na zawsze was złączy
przez ten wielki i ważny ślub,
którego nikt nie rozerwie, nie rozłączy
tylko śmierć i grób.
Wielka i przykra to chwila dla was Kochani Rodzice,
bo wypuszczacie dzieci ze swojej opieki,
wy, coście ich zrodzili, wychowali,
żadnymi kalekami nie uczynili,
wiele, wiele dobrego uczynili
i na ostatku do stanu małżeńskiego doprowadzili.
A wy szanowni Państwo Młodzi!
Czyście tak sobie pomyśleli,
że ten dzień dzisiejszy tak podniosły,
dla was szczęście lub zgubę rodzi?
Jeżeli mi nie wierzycie, czy nie chcecie –
zobaczycie! i spomnicie,
iż ten dzień dzisiejszy
błogosławić lub przeklinać będziecie.
To też ty szanowny Panie Młody, proszę cię bardzo,
kiedy dziś u stóp ołtarza klękał będziesz,
postanów to sobie mocno i szczerze:
kochać twoją przyszłą żonę i żyć z nią w zgodzie,
bo gdzie jest zgoda, tam jest łaska Boża i pomoc z nieba,
szczęście i dosyć chleba.
A ty szanowna Panno Młoda! wiedz i pamiętaj o tym,
że dobra żona dla męża złota korona, a zła żona – kłótnica,
pijanica, plotuśnica, do męża cierniowa korona.
A teraz się was szanowni Państwo Młodzi zapytuję,
czyście wszystkie urazy z serc swoich wyrzucili
i swoich najbliższych przeprosili, a jeżeli nie,
to czyńcie to, ażeby i Jezus, który niegdyś w Kanie Galilejskiej
przemienił wino z wody, żeby tu i dziś mógł przyjść i na wasze gody.
A teraz szanowni Państwo Młodzi, chciałbym wam przypomnieć
o tak bardzo potrzebnej rzeczy na całe wasze życie,
o której to nawet Pismo św. i Kościół mówi i powiada,
że sakrament małżeński to nie lada,
ale dość trudów i cierpliwości wymaga;
przede wszystkim byście małżonkowie
mogli żyć w zgodzie, religijnie, bogobojnie.
A po tym życiu dostać się do nieba,
to wam wzajemnej miłości potrzeba.
Jeżeli to sobie mocno postanowicie
i na tymście się dobrze zastanowili,
to myślę i spodziewam się,
że będziecie szczęśliwie żyli.
A teraz Państwo Młodzi słuchajcie dalej,
co Pismo św. mówi, że błogosławieństwo ojcowskie
buduje dzieciom domy, toteż proszę was,
upadnijcie rodzicom waszym do nóg i proście ich o błogosławieństwo.
( Rodzice błogosławią, muzyka gra „Serdeczna Matko”)
O moi szanowni Państwo Młodzi,
to wam już teraz nic więcej nie potrzeba,
tylko wznieście oczy do nieba,
a tam jest Królowa, Opiekunka nieba i ziemi,
która się lituje nad dziećmi swoimi.
Do niej się udawajcie, do niej się uciekajcie,
a ona was na wieki nie wypuści ze swej opieki.
Również i do was drużbowie i druhny mam prośbę,
jeżeli was ten wasz kolega i wasza koleżanka,
dzisiejsi Państwo Młodzi w czymś może kiedyś obrazili
lub też o was jakieś złe słówko mówili,
to proszę was, już im dziś wszystko darujcie,
szczęście i błogosławieństwo winszujcie.
Również i do was muzykanci przemówić muszę,
chcielibyście rozweselić swą duszę?
To proszę kieliszek brać, butelka na stole,
wypijcie sobie po jednym, po drugim
i powiedzcie coś po tej gorzole.
A was tu kucharki upominam,
żebyście się tu nie bardzo upiły,
kapusty i mięsa w popiół nie wywaliły,
a nas z próżnymi żołądkami do domu nie puściły.
A do was Pani Matko weselna mówię te słowa:
pokropcie nas wodą święconą,
bo nas dzwon z wieży do kościoła woła.
(orkiestra gra melodię: Jużem się zabrała,
ażebym jechała
do kościoła ślubować)
Pogrzeb
(zwyczaje i wróżby)
1. Przed zgonem
a) Jeśli w drodze do ślubu spotka się pogrzeb, to wróży pogrzeb do roka jednego z nowożeńców.
b) Po czyjej stronie zgaśnie świeca na ołtarzu w dzień ślubu, ten zemrze do roka.
c) Piejąca kura i wyjący pies, zwrócony pyskiem w kierunku ziemi, wróżą nieszczęście, czasem i śmierć; tę ostatnią kret ryjący od domu.
d) Na ciężką chorobę lub śmierć wróżą sny o zębach wypadających, o cieście, białych kwiatach.
e) Jeżeli ktoś ma umrzeć w domu, słychać pukania trzykrotne w szybę, w drzwi, trzaskają odrzwia lub stół, słychać bicie zegarka w ścianie gdzieś, czy w kierzynce. Chorym albo komuś z otoczenia pokazują się białe postacie w ciemnych pokojach, wysokie jasne słupy gdzieś w rogach pokoju czy obok łóżka chorego, słyszy szum i czuje ziąb.
f) Aby chory nie męczył się zbyt długo oczekiwaniem na śmierć, dają mu do ręki jakąś ślubną rzecz (pierścień) albo pamiątkę z cudownego miejsca ( medalionek).
g) Jeśli domownicy za bardzo płaczą przerywają konającemu śmierć na 24 godziny.
h) Chory nie może skonać i wtedy, gdy oczekuje na kogoś albo nie pojednał się z tymi, których za życia ukrzywdził.
2. Od zgonu do pogrzebu
a) Skoro chory skonał, odmawiają za niego modlitwę żałobną, po czym wstrzymują zegary i zasłaniają lustra, aby zmarły nie liczył godzin (godzina dla ducha zmarłego jest wiekiem) i nie przeglądał się w lustrze w czasie leżenia na marach.
b) Wodę po obmyciu zmarłego wylać należy tam, gdzie nikt nie ma dostępu, słomę z jego łoża spalić, a nie wrzucać do gnoja, bo bydło będzie marniało („schło”). „Łach”, którym obmywa się twarz zmarłego służy jako strach na wróble.
c) Zmarłego ubierają w „kitel” pogrzebowy, jeśli im żal dobrego, czarnego ubrania. Na nogi wdziewają sandały. „Nieżeniatych” ubierają w ślubny strój.
d) Jeśli trup skostniał za bardzo, mówią do niego: Stasiu! (względnie inne imię) daj się ubrać, pójdziemy do kościoła! A wtedy ciało uzyskuje giętkość.
e) Usta podwiązuje się chustką, aby nie były rozchylone, na powieki kładzie się monetę, aby przymknąć oczy. Jeśli oczy otworzą się jeszcze po zamknięciu, to znak, że wkrótce nastąpi drugi pogrzeb.
f) Niedobrze jest, gdy śmierć nastąpi w piątek lub sobotę i trup przez niedzielę leży w domu, bo też rychły nowy pogrzeb zwiastuje.
g) Do trumny nie należy dawać słomy ani siana, bo przez 7 lat nic się w polu nie urodzi.
3. Pogrzeb
a) Trumnę zamykają i wynoszą bliscy zmarłego, ale nikt spośród domowników.
b) Przechodząc z trumną przez próg, uderzają nią trzykrotnie albo też trzykrotnie nią cofają nad progiem. Krzesła zaś, na których stała trumna przewracają, aby duch zmarłego w domu nie pokutował.
c) Wychodząc z domu pogrzebnicy otwierają oborę i stajnie na znak pożegnania się gospodarza z bydłem.
d) Trumnę powinny wieźć konie nieźrebne, bo inaczej źrebię się nie uchowa.
e) Na końcu wsi koło kapliczki przystaje pogrzebowy orszak. Pogrzebnicy żegnają zmarłego, odmawiając trzy razy Ojcze Nasz i trzy razy Zdrowaś.
f) Jeśli koło trumny na marach świeca zgaśnie, znak to na rychły pogrzeb w tej samej rodzinie.
g) Po ceremonii pogrzebowej rzucają zebrani na trumnę, już w grobie spoczywającą, po trzy grudki ziemi na znak pożegnania i bolesnego wspomnienia, że z prochu człek powstał i w proch się obróci. Z tą chwilą też dusza zmarłego ulata z ciała.
h) Po pogrzebie zaproszeni udają się na ucztę pogrzebową na tzw. przepicie skórki lub ogonowe. Jedzenie i picie przy wesołych śpiewkach trwa nieraz do dnia białego.
4. Po śmierci
a) Dusza zmarłego po pogrzebie idzie prosto do nieba albo też tułać się musi po ziemi, póki nie odpokutuje za grzechy, które za życia popełniła. Do piekła iść nie może, póki istnieje świat, bo piekła ani diabłów nie ma.
b) Kiedyś diabły mieszkały z aniołami w niebie, ale doszło do wojny między nimi. Pan Bóg rozgniewał się i wypędził ich z nieba. Było ich tyle, że 40 dni i 40 nocy leciały z nieba, a ci dobrzy ich gonili. Smyknęli się jednak gdzieś koło ziemi i przepadli.
c) Kto za życia źle postępował, musi się po śmierci tułać jako duch po świecie i straszyć aż do końca świata. Świat będzie stał lat 2000 i…….. – ale ile? Przed końcem świata spadnie krwawy deszcz, powstanie wojsko św. Jadwigi i pokona cały świat i będzie dobrze.
d) Jak przyjdzie czas, Pan Bóg wezwie wszystkich na sąd do Doliny Józefata (Afryka), który będzie godzinę trwał, a może i sto lat. Wtedy otworzy się piekło, do którego wpędzi Pan Bóg wszystkich grzeszników i zapieczętuje kolanem.
(Materiału dostarczyli: Marczyk, Wawrzyniak, Dera, Pawlak, Wysocki, Wróbel ze Strzyżewa)
Jeszcze drobiazgi
1. Przesądy i wróżby ogólne
a) Gdy ktoś przyjdzie, mówią: Usiądźcie, bo by my nie mogli spać.
b) Kogo długo nie widzieli u siebie, mówią: Toć nom kot zdechnie.
c) Nie należy przyszywać na sobie, bo rozum się zaszywa.
d) Jak ubierze się na lewą stronę, to na wyśmiech.
e) Nie odrzucaj białej nitki z ubrania, bo szczęście odrzucasz.
f) Nie huśtać nogami, bo diabły mają radość z tego.
g) Nie wynosić śmiecia wieczorem, bo szczęście się wynosi.
h) Kto je i patrzy w „przejrzątko”, dostanie głupiego męża, żonę.
i) Ruszając w podróż, a spotkać babę czy kota, to nieszczęście; mężczyzna przynosi szczęście.
j) Wyszedłszy z domu nie należy się wracać.
k) Jeśli kogoś nie można poznać, będzie bogaty; również kto ma owłosione ręce i nogi.
l) W poniedziałek nie należy nic pożyczać, ani dawać bez pieniędzy, bo cały tydzień będzie taki.
ł) Nóż do góry ostrzem zwrócony, wróży na kłótnię.
m) Ząb wyrwany rzucają za piec mówiąc: na myszko kościanego, a daj mi żelaznego.
n) Komu łyżka spadnie przy jedzeniu, nie zasłużył nań.
ń) Gdy nos swędzi, to na gniew, broda na witanie, lewe ucho goreje, to źle mówią o danej osobie, gdy prawe, to dobrze; prawa ręka swędzi, to na wydatek lub witanie, lewa na podarunek; gdy krosta na języku, ktoś plotkuje.
o) Kichanie rano przed śniadaniem:
w poniedziałek – na prezent lub spotkanie
we wtorek – na radość, list
w środę – na zmartwienie
w czwartek – na niespodziankę dobrą lub złą
w piątek – na szczęście
w sobotę – na podróż
w niedzielę – myśli z całego tygodnia na nic
p) Sny: konie – list, trup – deszcz, pogrzeb – bogactwo, woda – płacz, psy – fałsz, człowiek, ogień – miłość, pogoda, wszy – pieniądze, pieniądze – złodziej, ziemniaki – podróż.
r) Wróżby na spełnienie się danej myśli przy obrywaniu płatków kwiatowych, liczeniu guzików itp.
świat, kwiat, szczęście, zamęście, śmierć
w głowie, w mowie, w sercu, w myśli, gdzieś….
kocha. lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje.
2. Wróżby gospodarskie
a) W suche dni nie wywozić mierzwy, ale w czasie nowiu, aby była ładna rozsada i kapusta
b) Przy pierwszym sprzęcie zboża należy nic nie gadać z sobą, bo myszy żrą zboże.
c) W tygodniu Wszystkich Świętych nie deptać kapusty i nie nasadzać kurcząt w Dzień Zaduszny, bo się poduszą
d) Gdy przed św. Wojciechem zobaczy się żabę w wodzie, to rok będzie opłakany, gdy na miejscu suchym, to szczęśliwy.
3. Wróżby pogody:
Gdy kury wcześnie idą spać – pogoda, gdy chodzą w deszczu, to dłuższy czas będzie padało;
Dym prosto z komina idący wróży pogodę, gdy w czasie deszczu tworzą się bąble na wodzie, to deszcz się przeciągnie;
Gdy żaby zielone rechocą, to na deszcz, gdy gnojówka zazieleni się i śmierdzi, to na deszcz, gdy wiatr przyjdzie na rosę, to będzie deszcz, gdy księżyc w lisiej czapce jest, to na deszcz, gdy sól topnieje, to deszcz wkrótce nastąpi.
WYSTAWA STAREJ FOTOGRAFII
(Pełna ekspozycja zawierała około stu zdjęć z różnych dziedzin życia mieszkańców wsi)
Uczniowie przed szkołą w Strzyżewie
Ślub Państwa Apolonii i Stanisława Ziętkiwiczów
Andrzej Wronka, późniejszy biskup wrocławski
Wesele Państwa Kapałów
Młócenie
Panny w strojach ludowych
Pasienie krów
Praca na roli
Klasa pana Kądzieli – Szkoła Strzyżew Północ
Stolarnia Pana Władysława Pasikowskiego
Panny przed strzyżewskim dworem
Jasełka – lata przedwojenne
Asysta Obrazu przy parafii Kotłowskiej
WYSTAWA STAREJ KSIĄŻKI
WYSTAWA STARYCH SPRZĘTÓW GOSPODARSTWA DOMOWEGO
KONKURS FOTOGRAFICZNY „STRZYŻEW DZIŚ”
fot. Ewelina Łachajczyk (gimnazjum)
fot. Angelika Szwejda (SP)
fot. Klaudia Bandulet (gimnazjum)
fot. Klaudia Gryglewska (gimnazjum)
fot. Marta Wojtczak (gimnazjum)
fot. Patrycja Małecka (gimnazjum)
fot. Roksana Babarowska (gimnazjum)
fot. Sandra Bąk (SP)
fot. Natalia Dera (SP)
fot. Maria Dachowska (SP)
Spis treści:
Budownictwo ………………str
Sprzęty i statki domowe ……………str.
Pożywienie …………………….str.
Ogień …………………….str.
Gospodarka ………………..str.
Demonologia – świat duchów ………………………str.
Zabawy dziecinne ………………………….str.
Przezwiska ……………………..str.
Pieśni ………………..str.
Zagadki …………………str.
Przysłowia …………………str.
Przysłowia gospodarskie wg miesięcy …………………..str.
Rok obrzędowy: ……………………….str.
Okres Świąt Bożego Narodzenia – Adwent, Gwiazdory, Wigilia i Narodzenie, wróżby, św. Szczepan, Sylwester, Kolędy, Karnawał, Podkoziołek
Od Wielkanocy do Zielonych Świątek – Post, Wielki Tydzień, Wielkanoc, Dyngus, Majówka
Do św. Andrzeja – Dożynki, Kiermasz na św. Marcina, Andrzejki
Macierzyństwo ………………str.
Kobieta „w stanie”, Poród, Chrzest, Pierwszy rok życia dziecka, Odstawienie od piersi, Choroby dziecięce, Kołysanki
Wesele ………………..str.
Zaloty, Zwiady, Smowy, Zapowiedzi, Spraszanie gości, Polterabend, Goście się zjeżdżają, Siadaj dziewczę na wóz, Przyjęcie młodej pani, A teraz wesołować, Oczepiny, Na dobranoc, Ogon wesoła,
Pogrzeb ……………………str.
Przesądy i wróżby ogólne …………………….str.
Wystawa starych zdjęć ……………………….str.
Wystawa starej książki………………………….str.
Wystawa starych sprzętów gospodarstwa domowego ………………………str.
Konkurs fotograficzny „Strzyżew dziś” ………………………………….str.